Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1217

Ta strona została przepisana.

Wtedy, jak gdyby lękając się, aby nie wyrzec bezwstydnej przysięgi, położyła rękę na ustach, aby przytłumić słowa, które mimowoli mogłyby się jej z ust wyśliznąć.
Kilka stłumionych jęków wydobyło się z poza palców.
— Przysięgła! — krzyknął gwardzista, i dodał zcicha — Wychodź pani prędko drzwiami nawprost, a wychodząc krzyknij: „Niech żyje naród!“ a będziesz ocaloną.
Na progu znalazła się w ręku siepacza, który na nią oczekiwał; był to ten sam, co odciął głowy dwom gwardzistom w Wersalu.
Obiecał ocalić księżnę.
Pociągnął ją do czegoś bezkształtnego, trzęsącego się, zakrwawionego i szepnął zcicha:
Krzyknij: „Niech żyje naród!“ no, krzyknijże, pani: „Niech żyje naród!“
Zapewne byłaby krzyknęła na nieszczęście jednak otworzyła oczy i zobaczyła stos ciał ludzkich przed sobą. Jakiś człowiek w podkutem obowiu deptał po nich i wyciskał krew jak sok z winogradu.
Zobaczyła ten straszny widok, odwróciła się i zaledwie mogła zawołać:
— Boże! co za okrucieństwo!
Nie dosłyszano niby tego okrzyku.
Powiadają, że pan de Penthievre, teść, dał sto tysięcy franków, ażeby ocalić nieszczęśliwą.
Popchnięto ją w wąskie przejście, wiodące z ulicy Świętego Antoniego do więzienia, gdy nędznik jakś, perukarz, nazwiskiem Charlot, pełniący obowiązki dobosza pomiędzy ochotnikami, przebił się przez tłum zebrany i zerwał jej czepek dzidą.
Chciałże tylko zerwać jej czepek, czy też chciał ją w twarz zranić?..
Krew się polała! a wiadomo, że krew wywołuje krew: ktoś z tłumu cisnął polanem na księżnę; polano trafiło ją w tył głowy, potknęła się i osunęła na kolana. Nie było już żadnego teraz ratunku; ze wszystkich stron dosięgnęły