zbrodniarze, ci mordercy, siepacze, nie śmieli przekroczyć tej wstęgi!...
Zażądali, aby wpuszczono do Temple szesciu łotrów, a między nimi trzech z kawałkami ciała, aby im pozwolono obejść wokoło wieży, dla pokajania królowej szcząków zakrwawionych.
Przyzwolono bez żadnych dyskusyj.
Król siedział i udawał, że gra z królową w tryszaka. Zbliżając się do siebie pod pozorem gry, więźniowie mogli przynajmniej zamienić ze sobą swobodnie słow kilka.
Nagle król spostrzegł, że jeden z urzędników municypalnych zamknął drzwi z pośpiechem i skoczył do okna, by spuścić zasłonę.
Był to Danjou, były seminarzysta, olbrzym, nazywany Księdzem sześciostopowym, z powodu wielkiego wzrostu.
— Co to się stało? — zapytał król.
Danjou, korzystając z tego, że królowa tyłem była odwrócona od niego, dał znak ręką królowi, ażeby nie pytał.
Krzyki, obelgi, groźby, dochodziły do pokoju mimo drzwi i okien zamkniętych; król zrozumiał, że się działo coś strasznego; położył rękę na ramieniu królowej, aby ją zatrzymać na miejscu.
W tej chwili zastukano do drzwi i Danjou mimo chęci musiał otworzyć.
Stukali oficerowie gwardji i municypalni.
Panowie — zapytał król — czy rodzina moja jest bezpieczną?
— Zupełnie — odrzekł człowiek w ubraniu gwardzisty z podwójnemd szlifami, — ale rozeszła się wieść że niema już nikogo w wieży, i że wszyscy jesteście uwolnieni. Pokaż się pan w oknie, aby lud uspokoić.
Król nie wiedząc co się działo, nie widział potrzeby opierania się tej radzie.
Chciał postąpić do okna, ale go Danjou powstrzymał.
— Nie czyń tego, Najjaśniejszy Panie! — zawołał.
I, zwracając się do gwardzistów narodowych, dodał:
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1219
Ta strona została przepisana.