Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1241

Ta strona została przepisana.

wika, nie było jeszcze skończone. Stało tam zaledwie łóżko i dwa stołki; świeże malowanie i wyklejanie czuć było nie do zniesienia.
Król położył się nie narzekając. Clery przepędził noc na krzesełku przy nim.
Z rana, jak zwykle, Clery ubrał króla; chciał później, udać się do malej wieży, by ubrać delfina, lecz mu zabroniono tego, a jeden z municypalnych nazwiskiem Veron, powiedział:
— Nie będziesz miał związków z innymi więźniami; król nie będzie już widywać swoich dzieci.
Clery nie miał odwagi powtórzyć tej strasznej nowiny swemu panu.
O dziewiątej godzinie, król, który nie wiedział o tem okrutnem postanowieniu, zażądał aby go zaprowadzono do rodziny.
— Nie mamy rozkazu w tym względzie, powiedzieli komisarze.
Król nalegał, lecz nie odpowiedziano mu wcale. Został sam z Clerym. Król siedział, Clery stał oparty o mur; obaj byli przygnębieni. W pół godziny potem, weszło dwóch municypalistów; chłopiec z kawiarni, idący za nimi, niósł kawałek chleba i limonadę.
— Panowie, zapytał król, czy nie będę mógł jeść obiadu z rodziną?
— Zasięgniemy rozkazów Gminy, odpowiedział jeden z zapytanych.
— No, ale jeżeli ja nie mogę wyjść, to przynajmniej wyjść może mój lokaj. Chyba nic nie przeszkadza, ażeby nadal usługiwał memu synowi?
Król prosił o to z taką prostotą, że ludzie ci nie wiedzieli, co mają odpowiedzieć; ten ton, ta boleść pełna rezygnacji, tak były dla nich niespodziewane, tak dalekie od tego, czego oczekiwali, że doznali jakby olśnienia; poprzestali więc tylko na odpowiedzi, iż nie zależy to od nich, i wyszli.