Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1243

Ta strona została przepisana.

— A! to mój poczciwy Clery!
Na nieszczęście, — Clery mógł tylko powiedzieć kilka najoględniejszych stów; towarzyszło mu dwóch członków rady miejskiej, a pozostali oni w pokoju.
Ale królowa nie mogła tego znieść i odezwała się wprost do nich:
— O! panowie! zróbcie tę łaskę, ażebyśmy mogły z królem być choć parę godzin dziennie i przy śniadaniu.
— Panowie.. — prosił delfin, pozwólcie ojcu zajrzeć do nas, a będę się za was modlił do Bozi!
Radcowie miejscy spojrzeli po sobie, nic nie odpowiedziawszy; to milczenie wywołało szlochy i krzyki boleści z piersi kobiet.
— Ha!... rzekł ten, który rozmawiał z królem, dziś jeść będą obiad jeszcze razem.
— A jutro?... zapytała królowa.
— Pani... — odpowiedział radca, postępowanie nasze ugodzić się musi z rozkazami Gminy; jutro uczynimy to, co nam Gmina nakaże. Nieprawdaż, obywatelu?.. — dodał, zwracając się do kolegi.
Ten potaknął głową.
Królowa i księżniczka, z niepokojem oczekujące tego znaku, wydały okrzyk radości. Clary zabrał książki, żądane przez króla, i udał się z powrotem; pilno mu było panu swemu zwiastować dobrą nowinę, ale radcowie tak samo prawie śpieszyli się jak on; bo tak miło być dobrym!
Obiad podano u króla; cała rodzina królewska zestala tu przeprowadzona; wyglądało to na jakąś uroczystość; zdawało się wszystkim, że wszystko zostało wygnane przez wygnanie jednego dnia!
Rzeczywiście, tyle zyskano, że król jak dawniej widywał się ze swą rodziną w ciągu dnia i jadał z nią pospołu.