Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1258

Ta strona została przepisana.

Clery ujął tę rękę, ucałował ją i okrył łzami; poczem pomógł ubrać się panu.
W tejże chwili weszli municypaliści.
Ludwik przyjrzał się jednemu po drugim a widząc trochę litości na twarzy jednego z nich, podszedł do niego.
— Zechciej mi pan oddać wielką przysługę! rzekł.
— Jaką?... zapytał ów człowiek.
— Pójdź do rodziny mojej i zanieś jej odemnie życzenia, przy rozpoczynającym się nowym roku.
— Dobrze... — powiedział urzędnik, widocznie rozrzewniony.
— Dziękuję!... — rzekł Ludwik XVI. Mam nadzieję, że Bóg odda ci to, co dla mnie czynisz.
Po chwili, municypalista, który chodził do królowej, powrócił i rzekł:
— Rodzina dziękuje za życzenia i przesyła swoje.
Król uśmiechnął się smutno.
— Cóż to za dzień nowego roku!... — powiedział.
Dnia 16-go miał być wydany wyrok.
Pan Malesherbes siedział tegoż rana dosyć długo u króla; około południa wyszedł, mówiąc, że przyjdzie zdać sprawę z głosowania, gdy będzie ukończonem.
Głosowanie miało odpowiedzieć na trzy pytania, straszliwie proste.
1. Czy Ludwik jest winny?
2. Czy nastąpi odwołanie się od sądu Konwencji do sądu ludu?
3. Jaka ma być kara?
W dodatku, ażeby przyszłość wiedziała, że jeżeli głosowano nie bez nienawiści, to przynajmniej bez obawy, potrzeba było, ażeby głosowanie odbyło się publicznie.
Żyrondysta Birotteau żądał, aby każdy wyszedł na trybunę i objawił głośno zdanie swoje.
Jeden z Górali, Leonard Bourdon, poszedł jeszcze dalej; żądał postanowienia, aby głosy były podpisywane.