Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1259

Ta strona została przepisana.

I zaczęło się to wielkie a straszne posiedzenie, które trwało siedemdziesiąt dwie godziny.
Na pierwsze pytanie: Czy Ludwik jest winnym, sześćset osiemdziesiąt trzy głosy odpowiedziały: Tak. Co do drugiego: Czy decyzja Konwencji będzie poddaną ratyfikacji ludu, dwieście osiemdziesiąt i jeden głosów przemawiało za odwołanie się do ludu; czterysta dwadzieścia trzy przeciw.
Następnie szło trzecie pytanie, naważniejsze i ostateczne: Jaka będzie kara?
Gdy wniesiono to trzecie pytanie, była już ósma wieczorem, trzeciego dnia sesji. Był to dzień styczniowy — smutny, zimny i dżdżysty; wszyscy byli znudzeni, zniecierpliwieni, utrudzeni; siły ludzkie, tak aktorów, jako i widzów, wyczerpały ssę po czterdziesto-pięcio godzinnem obradowaniu.
Każdy deputowany wchodził po kolei na trybunę i opowiadał się za jednym z tych czterech wyroków: uwięzieniem, deportacją, śmiercią z odroczeniem, lub odwołaniom się do ludu, za śmiercią.
Wszelkie oznaki zadowolenia lub niezadowolenia były wzbronione, a jednakże gdy galerje słyszały co innego niż słowo: śmierć! szemranie się podnosiło.
Raz jednakie słowo to wyszydzono i wygwizdano: a było to gdy Filip Egaliite (sławny Filip książę Orleański, ojciec Ludwika-Filipa, późniejszego króla francuskiego) wszedł na trybunę i powiedział:
— Przejęty jedynie obowiązkiem, przekonany, że wszyscy ci, którzy targnęli się lub targną w przyszłości na wszechwładztwo ludu, zasługują na śmierć, głosuję za śmiercią!...
Śród tego strasznego aktu, jeden deputowany chory, nazwiskiem Duchatel, kazał się przynieść do Konwencji w szlafroku i szlafmycy. Głosował za wygnaniem. Głos ten przyjęto, ponieważ dążył do ułagodzenia. Vergniaad, przewodniczący z 10-go sierpnia, był znowu przewodniczą-