chał jej z największem przejęciem, na klęczkach od początku do końca. Po mszy przyjął komunię a ksiądz Edgeworth, zestawiwszy go na modlitwie, wyszedł do przyległego pokoju, zdjąć szaty mszalne.
Król skorzystał z tej chwili, by podziękować Cleremu i zarazem go pożegnać, poczem powrócił do swego gabinetu; ksiądz Firmomt udał się za nim.
Clery usiadł na swojem łóżku i zaczął płakać.
O siódmej król zawołał go, poprowadził do framugi okna i powiedział:
— Oddasz tę pieczątkę memu synowi, a obrączkę żonie... Powiedz im, że ich opuszczam z boleścią!... W tej małej paczce znajdują się włosy całej naszej rodźmy; oddasz ją także królowej.
— Ależ... — zapytał Clery, czy nie zobaczycie się z niemi, Najjaśniejszy Panie?
Król zawahał się chwilę, a potem powiedział:
— Nie, stanowczo nie!.. Co prawda przyrzekłem im, że zobaczymy się jeszcze dziś rano, ale chcę im oszczędzić boleści tego okrutnego rozstania.... Jeżeli zobaczysz ich jeszcze, powiesz im, ile mnie kosztowało odjeżdżać bez ostatniego uścisku...
Przy tych słowach otarł łzy spływające po twarzy i z najboleśniejszym wyrazem w głosie dodał:
— Clery, zaniesiesz im ostatnie moje pożegnanie, nieprawdaż?...
Następnie powrócił do swego gabinetu. Municypalni widzieli jak oddawał Cleremu różne przedmioty; jeden z nich upomniał się o nie, inny jednak zaprojektował, aby pozostały u Clerego aż do decyzji rady. Ten ostatni projekt przeważył.
Przed samą siódmą jeden z urzędników zbliżył się wtedy do Clerego mówiąc:
— Zdaje mi się, że czas już, abyś się przygotował towarzyszyć królowi.
— A to po co?... — zapytał Clery ze drżeniem.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1272
Ta strona została przepisana.