Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1273

Ta strona została przepisana.

Dnieć zaczynało. Bębniono na alarm we wszystkich sekcjach Paryża; odgłos bębnów odbijał się w wieży i ścinał krew w żyłach księdza Firmonta i Clerego.
Ale król, spokojniejszy od nich, nasłuchiwał chwilę i powiedział bez wzruszenia:
— Zaczynają zapewne ściągać gwardję narodową.
Po chwili oddziały kawalerji wjechały w dziedziniec Temple; słychać było tętent kopyt i głosy oficerów.
Król nasłuchiwał i z tym samym spokojem powiedział:
— Podobno się zbliżają
Od siódmej do ósmej godziny, przychodzono w różnym czasie i pod różnemi pozorami, kołatać do drzwi gabinetu króla, i gdy za każdym razem ksiądz Edgeworth drżał, by to nie było po raz ostatni, Ludwik XVI wstawał bez wzruszenia, szedł do drzwi, odpowiadał spokojnie przychodzącym i powracał, aby usiąść przy spowiedniku.
Nareszcie o dziewiątej, drzwi roztwarły się z trzaskiem; Santerre wszedł w towarzystwie siedmiu, czy ośmiu urzędników, oraz dziesięciu żandarmów, których uszykował we dwie linje.
Posłyszawszy ten hałas, król nie czekał, aby zastukano do jego gabinetu i wyszedł.
— Przychodzicie, panowie, po mnie?... — powiedział.
— Tak, panie.
— Proszę o jednę minutę razem wszystko już skończone, mój ojcze... — powiedział, rzucając się do nóg księdza Firmont. Daj mi ostatnie błogosławieństwo i proś Boga, aby podtrzymywał mnie do końca!
Po błogosławieństwie, król podniósł się i otworzywszy drzwi gabinetu, podszedł do municypalistów i żandarmów, stojących pośrodku sypialni.
Wszyscy byli w kapeluszach na głowie.
— Daj mi kapelusz, Clery!.. — zawołał król.
Kamerdyner, cały we łzach, pośpieszy! na rozkaz, obawiając się zaś, aby pan jego nie drżał z zimna, i aby nie