Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1298

Ta strona została przepisana.

— Chodź, moja najdroższa Katarzyno, rzekł Pitoux, prowadzę cię do miejsca, które rada będziesz odwiedzić.
Katarzyna dała się prowadzić.
— Nie idziemy przecież do Pisseleu?... — zapytała wreszcie Katarzyna, zatrzymując męża.
— Chodź tylko dalej, Katarzyno, rzekł Pitoux.
Katarzyna westchnęła, szła dalej uliczką i wkrótce znalazła się na równinie.
Wreszcie doszli do głównej bramy folwarku.
Przed tą bramą ugrupowani byli wszyscy dawni najemnicy, fornale, parobcy, dziewki folwarczne, z ojcem Clouis na czele.
Każdy trzymał w ręku bukiet.
— Ah! rozumiem... — powiedziała Katarzyna, nim przybędzie nowy właściciel, chciałeś mnie tu przyprowadzić po raz ostatni, aby wszyscy ci dawni słudzy mogli mnie pożegnać. Dziękuję ci, Pitoux.
I puściwszy ramię męża oraz rękę małego Izydora, poszła naprzeciw tych poczciwych ludzi, którzy otoczyli ją i poprowadzili do wielkiej izby folwarku. Pitoux wziął na rękę małego Izydora; dziecko trzymało ciągle obydwa papiery w rączce, i poszedł za Katarzyną.
Młoda kobieta siedziała pośrodku obszernego pokoju, pocierając sobie czoło ręką, jak gdyby chciała się ze snu zbudzić.
— Na miłość Boską, Pitoux, rzekła z błędnym wzrokiem i gorączkowym głosem, co oni do mnie mówią?... Nie mogę zrozumieć, mój drogi, co oni mówili!
Może papiery, które odda ci nasze dziecię, lepiej cię objaśnią, droga Katarzyno, powiedział Pitoux.
I podsunął Izydora do matki. Katarzyna wzięła papiery z drobnych rączek malca.
— Czytaj Katarzyno, rzekł Pitoux.
Katarzyna rozłożyła jeden z papierów i przeczytała:
„Zeznaję, jako zamek Boursonne i należące do niego ziemie zostały przezemnie kupione i zapłacone wczoraj,