Król stał zamyślony i nieruchomy: potem w obawie, aby odejście królowej nie było udane, poszedł do drzwi przekonać się o jej nieobecności i zagłębił wzrok w korytarzu.
Postrzegłszy jedynie służbę, zawołał półgłosem:
— Franciszku!
Na te słowa kamerdyner, który od paru minut czekał rozkazu króla, wszedł do pokoju.
— Franciszku — rzekł Ludwik XVI — znasz apartament hrabiego de Charny?
— Najjaśniejszy Panie — odpowiedział kamerdyner, pan de Charny nie zajmuje apartamentu, tylko facjatkę w pawilonie Flory.
— A to dlaczego facjatka, dla tak znacznego oficera?
— Chciano panu hrabiemu dać coś lepszego, ale odmówił, oświadczając, że to mu wystarcza.
— Dobrze — rzekł król — wiesz, gdzie jest ta facjatka?
— Wiem, Najjaśniejszy Panie.
— Idź, poszukaj hrabiego de Charny, chcę z nim pomówić.
Kamerdyner wyszedł, udał się do pana de Charny, którego zastał w oknie, patrzącego w zamyśleniu na ocean dachów.
Dwa razy pukał kamerdyner, nareszcie wszedł sam, tembardziej, że był wysłany przez króla.
Na odgłos kroków, hrabia odwrócił się pośpiesznie.
— Ah! to ty, panie Hue... rzekł, przychodzisz po mnie z polecenia królowej?
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/131
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XX.
KRÓL ZAJMUJE SIĘ SPRAWAMI RODZINNEMI.