Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/132

Ta strona została przepisana.

— Nie, panie hrabio, odparł kamerdyner, przychodzę od króla.
— Od króla?... — powtórzył Charny zdziwiony.
— Od króla... — powtórzył przybyły.
— Dobrze, panie Hue; powiedz Jego Królewskiej Mości, że jestem na rozkazy.
Zostawszy sam, pan de Charny chwycił się za głowę rękami, jakby chcąc zmusić rozproszone i pomięszane myśli do powrócenia na właściwe miejsce; następnie przypasał szpadę rzuconą na fotel, wziął kapelusz w rękę i wyszedł.
Zastał Ludwika XVI w jego sypialnej komnacie, jak tyłem do obrazu Van-Dycka odwrócony, jadł śniadanie.
Król zobaczywszy Charny’ego podniósł głowę.
— No, hrabio — rzekł; czy chcesz zjeść ze mną śniadanie?
— Najjaśniejszy Panie, zmuszony jestem odmówić sobie tego zaszczytu, jestem po śniadaniu, odparł hrabia z ukłonem.
— W takim razie, rzekł Ludwik XVI, ponieważ wezwałem pana dla pomówienia o rzeczach bardzo ważnych, poczekaj chwilę; nie lubię rozmawiać przy jedzeniu.
— Jestem na rozkazy Waszej Królewskiej Mości — powiedział Charny.
— Zamiast o interesach, mówmy teraz o czem innem; o panu naprzykład...
— O mnie, Najjaśniejszy Panie! czemże zasłużyłem na to, aby się król mną zajmował?...
— Kiedy niedawno pytałem się o twój apartament w Tuilleries, kochany hrabio, wiesz co mi odpowiedział Franciszek?
— Nie wiem, Najjaśniejszy Panie.
— Powiedział mi, że odmówiłeś ofiarowanego ci apartamentu, a osiedliłeś się w facjatce.
— Prawda, Najjaśniejszy Panie.
— Dlaczegóż!to, hrabio?
— Bo sam jeden będąc, Najjaśniejszy Panie... bo nie mając większego znaczenia nad to, które łaska Ich królewskich mości mi udziela, nie chciałem pozbawiać zawiadowcy pałacu apartamentu, kiedy mi wystarcza facjatka.
— Wybacz, kochany hrabio, mówisz według twego