swoich uczyniło nieszczęśliwemu, zagrożonemu gniewem tłumu, rodzaj żywego wału.
Wał ten jakkolwiek słaby, zatrzymał na chwilę morderców, głuszących swoją wrzawą głos Gilberta i zacnych obywateli innych.
Szczęściem po pięciu minutach zrobił się ruch w tłumie.
— Oficerowie okręgu! oficerowie okręgu! — wołać zaczęto.
Wobec oficerów okręgu groźby znikają, tłum się usuwa. Mordercy nie mają zapewne jeszcze wydanego hasła.
Prowadzą nieszczęśliwego do ratusza.
Trzyma on za rękę doktora i puścić go nie chce.
Któż jest ten człowiek nieszczęśliwy?...
Zaraz objaśnimy.
To biedny piekarz, Djonizy François, ten sam, który dostarczał bułeczek panom Zgromadzenia.
Rano jakaś stara kobieta weszła do jego sklepu przy ulicy Marché-Palu, w chwili kiedy rozdawszy szósty wypiek, rozpoczynał siódmy.
Kobieta żądała chleba.
— Niema go już, mówi François, ale poczekajcie na siódmy wypiek, to dam wam pierwszej.
— Ja chcę zaraz, odpowiada kobieta, oto pieniądze.
— Ale, mówi piekarz, kiedy niema z pewnością...
— Pozwól mi zobaczyć.
— Owszem!... — rzekł piekarz — idźcie, patrzcie, szukajcie, niczego nie pragnę.
Stara kobieta wchodzi, szuka, wietrzy, plądruje, otwiera jakąś szafę i znajduje w niej trzy bochenki chleba czerstwego, które parobcy schowali dla siebie.
Bierze jeden, wychodzi nie zapłaciwszy, a na uwagę piekarza podburza lud wołając, że François chce go zagłodzić, że chowa połowę każdego wypieku.
Pomówienie o chęć zagłodzenia skazywało na śmierć prawie pewną, każdego, kogo dotyczyło.
Jakiś stary dragon nazwiskiem Fleur-d’Epine, pijący w pobliskiej karczmie, wychodzi i powtarza głosem pijanym krzyk starej kobiety.
Na to podwójne wołanie, lud wyjąć przybiega, pyta się, dowiaduje, o co idzie, powtarza okrzyki, wpada do sklepu piekarza, pomimo straży, którą policja u drzwi jego i wszystkich piekarni postawiła, rozprasza się po maga-
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/154
Ta strona została przepisana.