Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/156

Ta strona została przepisana.

Wkońcu, ponieważ oskarżony nie przybywał, groźby i krzyki zamieniły się w wycie ogólne.
Ludzie, o których mówiliśmy wślizgnęli się do przedsionka, na schody i dotarli aż do sali, gdzie biednego piekarza Gilbert bronił jak mógł.
Ze swej strony sąsiedzi François przybiegli, oświadczając, że od początku rewolucji, dawał on dowody największej gorliwości; że wypiekał dziesięć pieców dziennie, ze gdy im brakowało mąki, dawał im swojej, ażeby prędzej obsługiwać publiczność, wynajął piec cukiernika i suszył w nim drzewo.
Pokazało się wkońcu, że zamiast kary, człowiek ten wart nagrody.
Ale na placu, na schodach i w sali, krzyczą ciągle: „to zbrodniarz!“ i żądają śmierci François.
Nagle niepodziewana napaść oddziela biedaka od otaczającej go gwardji narodowej i jego protektorów. Gilbert odepchnięty w stronę zaimprowizowanego trybunału, widzi dwadzieścia rąk wyciągniętych... Napróżno Gilbert robi wysiłek by się doń dostać; otwór, w którym znika nieszczęśliwy, zamyka się powoli!... Walczył przez chwilę z rozpaczliwym wzrokiem, zaciśniętą pięścią i zadławionym głosem, jak pływak z bałwanami; potem fala go zakryła, przepaść pochłonęła!... Odtąd był już zgubiony.
Stoczony ze schodów, odbiera ciągłe razy; w przedsionku ciało jego jest już tylko jedną wielką raną.
Teraz nie o życie, ale o śmierć już prosi!...
Gdzież ukrywała się śmierć w owym czasie, kiedy tak prędko biegła na zawołanie?...
W sekundzie głowa nieszczęśliwego piekarza oddzielona od ciała, znalazła się na pice.
Na krzyk z ulicy, zbiegają burzyciele będący na sali i schodach. Trzeba widzieć wszystko do końca.
Ciekawa to rzecz, głowa na pice, niewidziano nic podobnego od szóstego października, a dziś już dwudziesty pierwszy.
— O!... Billot!... Billot!... — szepcze Gilbert wybiegając z sali, jakiś ty szczęśliwy, żeś opuścił Paryż.
Przechodził plac Greve i szedł brzegiem Sekwany, oddalając się od krwawej głowy i wyjącego motłochu, kiedy w połowie ulicy Pelletier uczuł dotknięcie w ramię.
Podniósł głowę krzyknął i chciał mówić, ale człowiek