Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/175

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XXVIII.
JESZCZE DOM PRZY ULICY ŚW. KLAUDJUSZA.

Wiadomo jak Gilbert umiał panować nad sobą, to też zanim jeszcze minął wielki dziedziniec pusty, przyszedł już do siebie i krokiem tak pewnym wszedł na ganek, jak chwiejnym przestępował próg bramy.
Dom ten zresztą, znany mu w pewnej epoce jego życia, wiele mu w sercu głębokich wspomnień zostawił.
W przedpokoju spotkał tego samego służącego, co przed szesnastu laty; stał on na tem samem miejscu i w tej samej liberji; tylko, tak jak ów przedpokój, i on także postarzał się o lat szesnaście.
Fritz, przypomniawszy sobie jego imię, Fritz odgadł, gdzie pan jego chciał zaprowadzić Gilberta; otworzył więc szybko dwoje drzwi i w progu trzecich zatrzymał się, czekając rozkazu Cagliostra.
Trzecie te drzwi prowadziły do salonu.
Cagliostro dał ręką znak Gilbertowi, żeby wszedł, a Fritzowi, żeby się oddalił.
I dodał po niemiecku do Fritza:
— Niema mnie w domu, aż do nowego rozporządzenia a potem zwracając się do Gilberta powiedział:
Nie dlatego, abyś nie rozumiał, mówię po niemiecku, wiem, że znasz ten język, lecz, Fritz, tyrolczyk, słabo umie po francusku.
Teraz siadaj, kochany doktorze, jestem na twoje rozkazy.
Gilbert rzucił mimowoli koło siebie wzrokiem ciekawym i przez chwilę patrząc na rozmaite meble i obrazy, przypominał sobie coraz więcej.
Salon był ten sam co i dawniej: osiem obrazów wisiało