Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/18

Ta strona została przepisana.

dzieli, zrobiłeś takie postępy, zwłaszcza w filozofji, że teraz ty jesteś mistrzem, a ja zaledwie uczniem.
— Dziękuję za pochwałę!... — rzekł Gilbert, ale skąd wiesz o tem?... Osiem lat jakeśmy się nie widzieli.
— Prawda, żem cię nie widział od lat ośmiu, ale mógłbym ci prawie dzień za dniem powiedzieć coś robił.
— Doprawdy?
— Wciąż więc powątpiewasz o moim podwójnym wzroku? A zatem poczekaj... Przyjechałeś pierwszy raz do Francji w interesach familijnych; chodziło ci wówczas o to, ażeby pokierować edukacją syna twego, Sebastjana, umieściłeś go na pensji w małem miasteczku, o osiem mil od Paryża. Za drugim razem, powróciłeś do Francji w sprawach politycznych, które tu sprowadziły i innych wielu. Potem, napisałeś kilka broszur, które posłałeś Ludwikowi XVI. Ciekawym byłeś dowiedzieć się, co o doktorze Gilbercie myśli potomek Ludwika XIV, Henryka IV i Ludwika Świętego...
Na nieszczęście, wisiała tam mała sprawa, o której nie myślałeś, sprawa, której ja wszakże zawdzięczam, żem cię pewnego dnia zastał zakrwawionego, z piersią przeszytą kulą, w grocie jednej z wysp Azorskich, gdzie przypadkiem zatrzymał się mój okręt dla wytchnienia.
Mała ta sprawa dotyczyła panny Andrei de Taverney, obecnie hrabiny de Charny.
Owoż, ponieważ królowa nic nie może odmówić kobiecie, która poszła za hrabiego de Charny, królowa zażądała rozkazu aresztowania ciebie i otrzymała go. Zatrzymano cię na drodze z Hawru do Paryża i zaprowadzono do Bastylji, gdzie siedziałbyś dotąd, kochany doktorze, gdyby lud nie był cię oswobodził.
Jako tedy dobry rojalista, mój kochany Gilbercie, połączyłeś się z królem, którego jesteś lekarzem. Wczoraj, a raczej dziś rano, przyłożyłeś się znacznie do ocalenia rodziny królewskiej, biegnąc rozbudzić tego dobrego Lafayetta, który spał snem sprawiedliwego; a przed chwilą, kiedy zobaczyłeś mnie, sądząc, że królowa jest zagrożona, gotowałeś się uczynić dla swej władczyni szaniec z własnego ciała. Wszak tak?
— Tak jest istotnie jak mówisz — rzekł — więc ty zawsze jesteś tym samym czarnoksiężnikiem, magikiem, Cagliostro?...