Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/186

Ta strona została przepisana.

— Twojemi, — rzekł Gilbert, — czyż nie wiadomo, że to są oczy czarownika?...
— A więc jest ich dwóch.
— To niewielu wśród czterechset ludzi.
— To dosyć, jeżeli jeden z nich ma być mordercą Ludwika XVI, a drugi jego następcą!...
Gilbert zadrżał.
— O!... o!... — szepnął — mamy więc przyszłego Brutusa i przyszłego Cezara?...
— Ni mniej, ni więcej, kochany doktorze.
— Pokażesz mi ich, hrabio?... — spytał Gilbert z powątpiewającym uśmiechem.
— O, apostole z łuską na oczach!... — szepnął Cagliostro — zrobię więcej; ty sam dotkniesz ich palcem. Od którego chcesz zacząć?...
— Zdaje mi się, że od tego, który obali; szanuję porządek chronologiczny. Zobaczmy naprzód Brutusa.
— Wiesz o tem, — rzekł Cagliostro, — ożywiając się natchnieniem, wiesz, że ludzie zmieniają się, że zatem nasz Brutus w niczem do dawnego Brutusa podobnym nie będzie.
— Tem więcej poznać go pragnę.
— A więc — rzekł Cagliostro, — patrz, oto on!...
I wyciągnął rękę w kierunku człowieka opartego o mównicę, którego głowa tylko oświetlona była, reszta ciała ginęła w cieniu.
Ta głowa wybladła i śniada, wydawała się, jak przy starożytnych proskrypcjach, głową uciętą i do mównicy przybitą.
Oczy tylko z wyrazem pogardliwej nienawiści, z wyrazem żmii, która wie, że jej ząb pełen jest śmiertelnego jadu, żyć się zdawały; oczy te ścigały, w jego licznych ruchach hałaśliwego i wymownego Barnave‘a.
Gilbert uczuł dreszcz przebiegający mu po ciele.
— W rzeczy samej, — rzekł, — uprzedziłeś mnie pan naprzód, to nie głowa Brutusa, ani nawet Cromwella.
— Nie!... — rzekł Cagliostro, — ale może jest to głowa Kasjusza. Wiesz, mój drogi, co powiedział Cezar: „Nie boję się ludzi tłustych, którzy dnie przepędzają u stołu, a noce na orgjach; boję się marzycieli o chudem ciele i bladej twarzy“...
— Ten, którego mi pokazujesz odpowiada właśnie wa-