Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/197

Ta strona została przepisana.

w gwardji narodowej i był ulubionym adjutantem generała Lafayette.
Dwaj młodzi ludzie, pod rozmaitymi względami rozniąć się zdaniem, zgadzali się w jednem: obaj kochali i szanowali króla.
Tylko jeden na sposób patrjotów, zaprzysięgając konstytucję, drugi na sposób arystokratów, to jest, że odmówił przysięgi na konstytucję, a w potrzebie powołałby cudzoziemców, aby nauczyć rozumu buntowników.
Buntownikami pan de Bouillé nazywał trzy czwarte Zgromadzenia, gwardję narodową, wyborców i t d., to jest pięć szóstych Francji.
Romeuf miał lat dwadzieścia dwa, niedługo też mówił o polityce.
Zresztą młody hrabia nie chciał, aby go o jakąś ważną myśl posądzono.
Zwierzył się w tajemnicy przyjacielowi Romeuf, że przyjechał do Paryża za prostem pozwoleniem, dla zobaczenia się z kobietą, którą uwielbiał.
Podczas tego zwierzenia, generał Lafayette stanął w progu drzwi otwartych; mimo że go widział w lustrze, mimo znaków adjutanta, których nie chciał rozumieć, pan de Bouillé, nietylko mówił dalej, ale jeszcze podniósł głos tak, aby generał ani słowa z tego opowiadania nie stracił.
Generał słyszał wszystko, tego też chciał hrabia Ludwik.
Lafayette posunął się ku niemu, a kładąc mu rękę na ramieniu, rzekł:
— Ach! rozpustniku, czemuż to chowasz się przed swymi krewnymi? Nie był wcale surowym sędzią, ten młody trzydziestodwuletni generał, bardzo modny u kobiet tej epoki, dlatego hrabia Ludwik niebardzo się przestraszył oczekującej go nagany.
— Przeciwnie, kochany kuzynie, dzisiaj właśnie byłbym miał zaszczyt przedstawić się najsławniejszemu z nich, gdyby mnie ten oto nie uprzedził...
I pokazał generałowi list odebrany.
— I cóż, panowie z prowincji, powiecie może, iż zła jest policja w Paryżu? — rzekł generał z zadowoleniom, które dowodziło trochę miłości własne].