Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/20

Ta strona została przepisana.

ście, nie kłamał. Tej samej nocy, zamordowaliśmy trzy konie i ubiegliśmy mil, ze trzydzieści.
— A co powiedział zarząd, spostrzegłszy twoją ucieczkę?
— Nie powiedział nic. Trupa tamtego dozorcy, bo naturalnie nie został zaraz pochowany ubrał w odzież, którą ja pozostawiłem, wystrzelił mu z pistoletu w sam środek twarzy, złożył pistolet tuż przy nim, oświadczył, że dostawszy pistolet niewiadomo jakim sposobem, zastrzeliłem się, kazał poświadczyć śmierć moją i dozorcę pod mojem nazwiskiem pogrzebał. Tym sposobem, umarłem według wszelkich reguł, kochany Gilbercie. Dałem nurka na drugi brzeg wieczności i wychyliłem się pod innem nazwiskiem. — Nazywam się baron Zannone, jestem bankierem genueńskim; eskontuję wartości książęce; ale, na szczęście, nie poprzestaję na procencie... Jeżeli kiedy potrzebować będziesz pieniędzy, oto w tem biurku jest moja kasa podręczna, rozumiesz? Nauczę cię ją otwierać. O, tu, trącisz tę sprężynę — o! patrzaj jak się potrąca i znajdziesz zawsze około miljona.
Cagliostro trącił sprężynę; wierzch od biurka opuścił się sam przez się, i okazał kupę złota, tudzież paczki banknotów.
— Jesteś rzeczywiście człowiekiem cudownym! — zawołał, śmiejąc się Gilbert; — ale wierz mi, że przy moich dwudziestu tysiącach franków dochodu, bogatszy jestem od króla. Ale pocóż przybyłeś do Paryża?
— Kto wie?... może po to, po co ty pojechałeś do Stanów Zjednoczonych: dla zrobienia rzeczypospolitej.
Gilbert potrząsnął głową.
— Francja nie ma bynajmniej ducha republikańskiego — rzekł.
— To go jej zaszczepimy i koniec.
— Król będzie się opierał. Szlachta porwie się do broni... Co wtedy uczynisz, mistrzu?
— Wtedy nie rzeczpospolitą, ale rewolucję zrobimy.
— Okropność! gdyby do tego przyszło, Józefie — rzekł Gilbert i postąpił kilka kroków ku drzwiom.
Cagliostro go zatrzymał.
— Posłuchaj, Gilbercie — rzekł — wiesz, że cię kocham. A więc, posłuchaj mej rady... Niech król wyjedzie, niech król opuści Francję... dopóki czas jeszcze!...