Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/21

Ta strona została przepisana.

Za trzy miesiące, za rok, za pół roku może, będzie zapóźno... Nie czekaj więc jutra — powiedz mu to dziś; nie czekaj nocy, powiedz mu za godzinę!
— Wiesz, hrabio, że należę do szkoły fatalistów. Niech się dzieje co chce! Dopóki będę miał jaką władzę nad królem, król pozostanie we Francji, a ja pozostanę przy królu. Bądź zdrów, hrabio; zobaczymy się podczas boju, a może spoczniemy na jednem polu bitwy.
— Ha! — wyrzekł zcicha Cagliostro. — Szukałem cię, ażeby ci powiedzieć to, co ci powiedziałem... Jako wróżba Kassandry, i moja stała się bezużyteczną... Bądź zdrów.
— Powiedz mi otwarcie, hrabio — rzucił Gilbert — czy i tu, jak w Ameryce, masz pretensję wmówić we mnie, że czytasz przyszłość ludzi na ich twarzy?
— Gilbercie — odparł Cagliostro — tak samo, jak ty czytasz na niebie drogi opisywane przez gwiazdy.
— Czekajże... ktoś stuka do drzwi.
— Prawda.
— Powiedz-że mi, hrabio, los tego, kto stuka do tych drzwi, ktokolwiek on jest; powiedz mi, jaką śmiercią ma umrzeć i kiedy umrze?
— Dobrze — rzekł Cagliostro — pójdźmy otworzyć saimi.
Cagliostro otworzył drzwi.
Na progu stanął człowiek wysoki, szlachetnej postaci.
— Dzień dobry, margrabio!... — zawołał Cagliostro. — Zechciej przejść do salonu i zaczekać na mnie chwilę; służę ci za pięć sekund.
Margrabia skłonił się przed nim i znikł.
— Chcesz wiedzieć jaką śmiercią umrze margrabia? — zapytał Cagliostro. — Czy widziałeś kiedy jak wieszają szlachcica?
— Nie.
— A więc, ponieważ to widok ciekawy, bądź na Placu Greve w dniu kiedy wieszać będą margrabiego de Favras.
Potem zaprowadzał Gilberta do furtki od ulicy i wrócił do mieszkania, pozostawiając Gilberta w osłupieniu.