Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/214

Ta strona została przepisana.

— Cukru owsianego! — zawołał chłopiec głosem groźniejszym.
Beausire podniósł rękę do kieszeni, ale ręka stanęła w pół drogi.
— No, miljonowy panie, daj kawałek owsianego cukru synowi.
— Wiesz przecie, rzekł, że ci dałem wczoraj ostatnie dwadzieścia cztery sous.
— Skoro mamo masz pieniądze, zawołał chłopiec, zwracając się ku tej, którą pan Beausire nazywał to Olivią, to Nicoliną — to daj mi parę sous na cukier owsiany.
— Masz dwa, niegodziwy chłopcze, a nie spadnij ze schodów.
— Dziękuję mamuni! — powiedział chłopiec, skacząc z radości i wyciągając rękę.
— Chodźno, poprawię pasek i włożę kapelusz, łotrzyku! ażeby nie powiedziano: oto pan de Beausire wypuszcza dziecko na ulicę, jak oberwańca. Panu Beausire wszystko to jedno, bo nie ma wstydu w oczach; ale jabym umarła...
Chłopiec, cokolwiekby mogli powiedzieć sąsiedzi o domniemanym dziedzicu domu Beausire, miał wielką ochotę pozbyć się kapelusza i pasa, na których wartości znał się tyle, o ile wzbudzały podziw innych dzieci, póki były świeże i błyszczące. Ponieważ jednak pasek i kapelusz stanowiły warunek dwóch sous, musiał się przeto poddać, jakkolwiek niechętnie.
Pocieszył się, podsadzając przy wyjściu sztukę miedzianą pod nos ojcu, który zatopiony w rachubach, uśmiechnął się na ten miły figielek.
Potem tylko słychać było jego krok ostrożny, lubo przyśpieszany łakomstwem, ginący na schodach.
Kobieta milczała chwilę, a potem, zwracając się do męża powiedziała:
— Mój panie Beausire, trzebaż przecie, ażeby twoja inteligencja wyprowadziła nas z tego nędznego położenia, w pakiem się znajdujemy; inaczej będę musiała sama się zająć sobą...
Ostatnie te słowa wypowiedziała z taką miną, jakby jej zrana zwierciadło oświadczyło: „Bądź spokojna, kobieta z taką twarzą nie umrze z głodu!“