Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/216

Ta strona została przepisana.

sześćdziesiąt tysięcy franków, jakie ci pozostawały z twego interesu portugalskiego.
— Małe parta do czarta, rzekł sentencjonalnie Beausire, — zawsze mi tkwiło w głowie, że pieniądze, jakieśmy w ten sposób nabyli, szczęścia nam nie przyniosą.
— Więc teraźniejsze otrzymasz widocznie w spadku. Czy nie miałeś przypadkiem jakiego wujaszka w Ameryce albo w Indjach, i czy po nim odziedziczyłeś owe dziesięć luidorów?...
— Te dziesięć luidorów, panno Nicolino Legay, odparł Beausire dostojnym tonem, te dziesięć luidorów, zarobione będą nietylko uczciwie, ale honorowo, i to za sprawę, w której ja jestem tak jak cała szlachta francuska zainteresowany...
— Więc jesteś szlachcicem, panie Beausire?... rzekła uśmiechając się Nicolina....
— Mów de Beausire, panno Legay, de Beausire powtórzył z naciskiem, bo tak opiewa metryka urodzenia, twojego syna spisana w zakrystji kościoła św. Pawła, a podpisana przez twego uniżonego sługę Jana Chrzciciela de Beausire, w dniu kiedy dał mu imię...
— Piękny podarunek!... — mruknęła Nicolina.
— I majątek!... — dodał wyniośle Beausire.
— Jeżeli Bóg się nie zaopiekuje, rzekła Nicolina potrząsając głową, to biedny chłopiec może żyć z jałmużny i umrzeć w szpitalu.
— Czy naprawdę panno Nicolino?... — mruknął Beausire z urazą. — Tego już wytrzymać nie można; ty nigdy nie jesteś zadowolona.
— Nie zważaj na to!... — krzyknęła Nicolina, puszczając wodze długo powstrzymanemu gniewowi. — Kto cię prosi ażebyś zważał na to?... Dzięki Bogu!... nie mam kłopotu o siebie i dziecko, i od dzisiejszego zaraz wieczoru mogę sobie szukać szczęścia gdzieindziej.
I Nicolina powstawszy, postąpiła trzy kroki ku drzwiom.
Beausire zastąpił jej drogę i otworzył oba ramiona.
— Ależ kiedy ci powiadam, niedobra, że to szczęście...
— Jakie?... zapytała Nicofina.
— Przyjdzie zaraz dziś wieczór. Choćby nawet układ zawiódł, co jest stanowczo niepodobnem według mego obrachunku, to cała strata ograniczy się na pięciu luidorach i koniec.