Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/218

Ta strona została przepisana.

W tej chwili chłopiec ukazał się na ostatnim stopniu schodów i wpadł do izby z kawałkiem cukru owsianego w ustach, z workiem cukrów przyciśniętym do piersi, z ręką prawą otwartą i wyciągniętą pokazując luidora, który przy blasku świecy zajaśniał jak gwiazda.
— Boże, mój Boże!... — zawołała Nicolina zamykając drzwi. — Cóż się to stało, kochane dziecko?...
I okrywała zamorusaną twarz Tosia tymi pocałunkami macierzyńskiemi, których nic nie odstręcza, bo zdają się wszystko oczyszczać.
— Stało się!.... — rzekł Beausire ściągając zręcznie luidora i przypatrując mu się przy świecy!... — prawdziwy luidor, wartujący dwadzieścia cztery franki.
A zwracając się do chłopca zapytał:
— Gdzieżeś ty go znalazł, bębnie; muszę tam iść poszukać więcej...
— Ja nie znalazłem — odpowiedział chłopiec, dostałem.
— Dostałeś od kogo?... — zapytała matka.
— Od jednego pana.
Jak Beausire o luidora, tak Nicolina miała się zapytać o tego pana. Ale nauczona doświadczeniem, wiedząc że Beausire jest zazdrosny, powtórzyła tylko:
— Od pana?...
— Tak, mamo, odpowiedział chłopiec chrupiąc cukier zębami, — od pana.
— Od pana?... — powtórzył zkolei Beausire.
— Tak, tato, od pana, który przyszedł do kupca, gdy ja tam byłem, i powiedział: „Panie kupcze, wszak to młody szlachcic nazwiskiem Beausire, którego masz pan zaszczyt obsługiwać w tej chwili?...
Beausire się nastroszył, Nicolina wzruszyła ramionami.
— A cóż na to odpowiedział korzennik?... zapytał Beausire.
— Odpowiedział: „Nie wiem czy szlachcic, ale się istotnie Beausire nazywa“.
— „Czy an mieszka tu gdzie w pobliżu“...zapytał pan.
— „W tym domu na lewo, na trzeciem piętrze“.
— ”Proszę co najlepszego temu chłopczykowi: ja płacę“ — powiedział pan. A potem rzekł do mnie: — „Masz tu, malutki, luidora na cukierki, jak te wyjdą“. Włożył mi luidora w rękę; kupiec mi wetknął tę paczkę pod pachę i wyszedłem uradowany. A gdzież mój luidor?...