Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/239

Ta strona została przepisana.

król, — miło mi cię bardzo widzieć. Doprawdy, nie rachowałem już na ciebie, myślałem, żeś o mnie zapomniał!...
— I dlatego wzięliście, Najjaśniejszy Panie, terminatora?... — rzekł Gemain. — Dobrzeście uczynili, mieliście prawo, skoro mnie tu nie było. Ale na nieszczęście dodał z gestem szyderczym, — terminator nie jest majstrem, hę!...
Terminator dał znak królowi.
— Cóż było robić!... mój biedny Gamainie!... — rzekł król. — Zapewniano mnie, że ty już się nie chcesz widzieć ze mną ani z bliska ani z daleka, mówiono mi, że obawiasz się skompromitować...
— Dalipan, Najjaśniejszy Panie, mogliście się przekonać w Wersalu, że niedobrze jest niekiedy należeć do grona waszych przyjaciół. A ja na własne oczy widziałem, fryzowane przez samego pana Leonarda, dwie głowy oficerów z Waszej straży przybocznej, bardzo krzywiące się na to, że były w przedpokojach Waszych wówczas, gdy Wasi dobrzy przyjaciele paryżanie, przyszli Wam złożyć wizytę.
Chmura przeszła po czole króla, terminator spuścił głowę.
— Ale powiadają... — prawił dalej Gamain, iż rzeczy idą lepiej od czasu, jakeście wrócili do Paryża i że teraz z paryżanami robicie, co chcecie. O!... nic dziwnego: ci Wasi paryżanie to tacy głupcy, a królowa taka miła, kiedy jej się podoba.
Co do młodego terminatora, ten zdawał się ogromnie cierpieć z powodu poufałości, jakich sobie pozwalał Gamain...
Obtarłszy pot z czoła chustką, nieco za cienką jak na ślusarczyka, podszedł bliżej.
— Najjaśniejszy Panie, — rzekł, — czy Wasza Królewska Mość, pozwali mi powiedzieć, jakim sposobem mistrz Gamain ma zaszczyt znajdować się w obecności Waszej i jakim sposobem ja się przy nim znajduję?...
— I owszem, mój kochany Ludwiku, powiedz.
— A!... to tak!... mój kochany Ludwiku, mruknął Gamain... — do prostego robotnika, do terminatora, którego się przed dwoma tygodniami poznało!... Jakżeż tedy ma się mówić do mnie, który was znam od lat dwudziestu pięciu, który Wam pierwszą piłkę w rękę włożyłem?.. do mnie,