Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/241

Ta strona została przepisana.

— Zapomniał o Waszej Królewskiej Mości!... człowiek, który miał zaszczyt pracować z królem!... to niepodobna!...
Więc oświadczyłem królowi:
— Pójdę ja po tego mistrza nad mistrzami!...
Król odrzekł mi:
— Idź, ale go nie sprowadzisz.
Ja na to:
— Sprowadzę!...
I poszedłem. — A!... Najjaśniejszy Panie; nie wiedziałem, czegom się podjął i z kim miałem mieć do czynienia. Najsamprzód, jakom się przedstawił, jako terminator, musiałem zdać egzamin trudniejszy, niż do szkoły kadetów. Ale nareszcie jestem u niego.
Nazajutrz, ośmielam się napomknąć, że przybyłem z waszej poręki. Teraz, to już myślałem, że mnie wyrzuci za drzwi: nazwał mnie szpiegiem, wąchaczem. Daremnie przekładałem, że jestem istotnie przysłany przez Waszą Królewską Mość, nic nie pomogło. I wtedy zaledwie odkorkował uszy, kiedy mu powiedziałem, iż zaczęliśmy we dwóch dzieło, którego nie możemy skończyć. Ostatecznie i to go nie wzruszyło.
Dopiero wczoraj, kiedym mu doręczył te dwadzieścia pięć luidorów, które na rzecz jego otrzymałem od Waszej Królewskiej Mości, powiedział:
— Ha!.. może to być istotnie z ręki króla!... A więc zgoda; dodał, pójdziemy jutro; kto nic nie ryzykuje, nic nie ma.
Cały wieczór utrzymywałem pana majstra w tem usposobieniu, a dzisiaj rzekłem;
— Cóż, niema co robić, trzeba iść!...
Jeszcze się trochę powzdragał, alem go nareszcie przekonał. Zawiązałem fartuch pod pachami, podałem laskę do ręki, wyprowadziłem na ulicę, ruszyliśmy drogą do Paryża i jesteśmy.
— Witam was z przyjemnością!... — rzekł król, dziękując spojrzeniem młodzieńcowi za tyle trudności w ułożeniu treści, a zwłaszcza formy tego opowiadania, ileby miał Gamain w wypowiedzeniu mowy Bossueta, albo kazania Flechiera. — A teraz, mój przyjacielu Gamainie, ponieważ zapewne spieszysz się, przystąpmy więc do dzieła.
— I owszem, — rzekł Gamain. — tembardziej, iż przy-