ży króla, czekał na parę królewską u stóp zaimprowizowanego tranu.
Mer Paryża powiedział do króla przy tem drugiem spotkaniu prawie to samo, co przy pierwszem.
Król odpowiedział:
— Zawsze z przyjemnością i zaufaniem przybywam do mieszkańców mojego dobrego miasta Paryża.
Cicho przemawiał król, głosem stłumionym ze znużenia i głodu. Bailly powtórzył odpowiedź głośno, ażeby każdy mógł ją słyszeć.
Tylko umyślnie czy przypadkiem, zapomniał powtórzyć wyrazów: i z zaufaniem.
Królowa to zauważyła.
— Przepraszam, panie prezydencie — odezwała się tak głośno, aby wszyscy słuchający nie stracili ani jednego z jej wyrazów — ale, albo pan źle usłyszał, albo masz krótką pamięć.
— Jakto, Najjaśniejsza Pani! — wyjąkał Bailly, zwracając na królową to oko astronoma, które tak dobrze widziało na niebie, a tak źle na ziemi.
— Król powiedział, rzekła królowa, że zawsze z przyjemnością i zaufaniem przybywa do mieszkańców swego dobrego miasta Paryża. Owoż, ponieważ można powątpiewać czy przybywa tu z przyjemnością, trzeba, aby wiedziano przynajmniej, że przybywa z zaufaniem.
Potem wstąpiła na trzy stopnie tronu i usiadła przy królu dla wysłuchania mów wyborców.
Przez ten czas Weber, przed którego koniem a raczej mundurem oficera sztabowego, tłum się rozstępował, dotarł do pałacu Tuilleries.
Siedziba ta królewska, oddawna opuszczona przez panujących, była tylko domem dodatkowym, w którym dworscy mieszkali, ale gdzie nigdy może nogą nie stąpił król ani królowa.
Weber zwiedził apartamenty, a świadomy zwyczajów króla i królowej, wybrał te, które zamieszkiwała hrabina de la Marck, oraz marszałkowie de Noailles i de Mouchy.
Zajęcie apartamentu, który natychmiast opuściła pani de la Marck, miało swoją dobrą stronę, apartament ten bowiem w zupełności gotowym był do przyjęcia królowej.
Około dziesiątej usłyszano zajeżdżającą karetę Ich królewskich mości.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/25
Ta strona została przepisana.