Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/251

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XXXVIII.
GDZIE WYKAZANO, ŻE I PIJACY MAJĄ BÓSTWO OPIEKUŃCZE.

Około godziny ósmej wieczorem, człowiek w ubraniu robotniczem, wyszedł z Tuilleries i udał się w tę stronę Pól Elizejskich, którą dziś nazywają Cours-la-Reine.
Stamtąd posunął się dalej i tak idąc drogą, napotkał pierwszy szynk. Wtedy widocznie odbywa się w nim walka wewnętrzna: wstąpić czy odejść. Z walki tej wyszedł zwycięsko.
Przy drugim szynku pokusa się ponowiła, a wtedy inny człowiek, idący za pierwszym jak cień niewidzialny, mógł myśleć, że ulegnie.
Lecz i tym razem jeszcze wstrzemięźliwość zwyciężyła.
Na nieszczęście, znajdowała się na drodze nietylko trzecia, ale dziesiąta, i dwudziesta szynkownia; stąd pokusy mnożyły się ciągle, aż wreszcie uległ.
Wchodząc do szynku robotnik stanął przy bufecie i zażądał tylko miarki.
Nieznajomy, chodzący za robotnikiem poczekał nań, a gdy po wypiciu, robotnik wyszedł z szynku, znowu pomknął za nim w drogę.
Zaledwie robotnik uszedł sto kroków, pragnienie tak się w nim wzmogło, że musiał przystanąć, ażeby je ugasić; tylko teraz zażądał półbutelki.
Cień przyczepiony doń zatrzymał się na rogu szynku. Po wyjściu podróżnego, znowu podążył za nim krok w krok.