Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/263

Ta strona została przepisana.

Powóz ten ruszył szybko, choć hrabia żadnego nie wydał mu rozkazu. Widocznem było, że stangret wiedział, dokąd ma jechać.
Po kwadransie jazdy, podczas której Gilbert zauważył, że przejechali cały Paryż i przebyli rogatkę, powóz stanął na wielkim dziedzińcu czworokątnym, na który wychodziły dwa piętra małych okienek okratowanych.
Za powozem, brama, przez którą przejechał, zamknęła się natychmiast.
Wychodząc z powozu, Gilbert spostrzegł, że się znajduje na dziedzińcu więziennym, a rozpatrzywszy się, poznał, że to Bicetre.
Miejsce to, smutne już z natury przeznaczenia, smutniejszem jeszcze wydawało się przez brak światła, które tam jakby z żalem zstępowało.
Był już kwadrans po szóstej, godzina przykra w zimie, bo wtedy zimno dokuczliwem jest dla najsilniejszych nawet ustrojów ludzkich.
Drobny deszczyk jak z sita siekł pod przekątną i zaczerniał szare mury.
Pośrodku dziedzińca ze sześciu cieśli, pod kierunkiem majstra, a za wskazówkami człowieka niskiego wzrostu, czarno ubranego, który sam jeden uwijał się za wszystkich, stawiało przyrząd kształtów nieznanych i dziwnych.
Na widok dwóch nowoprzybyłych człowiek w czarnem ubraniu podniósł głowę. Gilbert drgnął: poznał doktora Guillotin, którego spotkał u Marata. Był to więc na wielką skalę ten sam przyrząd, który widział w drobnych kształtach w piwnicy redaktora dziennika Ami du Peuple.
Ze swej strony niski człowiek poznał Cagliostra i Gilberta.
Przybycie tych dwóch ludzi snać wydało mu się ważnem, bo opuścił na chwilę swój posterunek i podbiegł ku nim. Ale nie omieszkał przedtem zalecić majstrowi jak największą uwagę w robocie.
— Tak, tak, mości Guidonie... to dobrze — mówił; — dokończcie pomost; pomost, to podstawa budynku: po ukończeniu pomostu postawicie dwa słupy, bacząc na linję, iżby nie stały ani za daleko od siebie ani za blisko. Będę ja tu wreszcie i nie spuszczę was z oczu.