Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/265

Ta strona została przepisana.

Co do Cagliostra, stał on obojętny; od śmierci Lorenzy wszystko w nim skamieniało.
Oto kształt, jaki przybierała machina.
Nasamprzód pierwsza podłoga, na którą wchodziło się przez rodzaj schodów, jak do młyna.
Podłoga ta, na sposób rusztowania, przedstawiała pomost szeroki na stóp piętnaście. Na tym pomoście, w dwóch trzecich długości, naprzeciw schodów, wznosiły się dwa słupy równoległe, wysokie na stóp dziesięć do dwunastu.
Dwa te słupy ozdobione były ową sławną deszczułką, dla której majster Guidon poskąpił miedzi, na co, jak widzieliśmy, tak głośno powstawał filantrop, doktor Guillotin.
W deszczułkę, zapomocą sprężyny, która, gdy się otwierała, pozwalała narzędziu rzucać się całą siłą własnego ciężaru, spotęgowaną ciężarem obcym, wsuwał się rodzaj tasaka w kształcie półksiężyca.
Mały otwór urządzony był między dwoma słupami; dwoje skrzydeł tego otworu, przez który człowiek mógł wysadzić głowę, łączyło się tak, by mu kark uchwycić jak w naszyjnik.
Tarcica złożona z deski obrobionej na miarę człowieka średniego wzrostu, poruszała się w danej chwili, a poruszając, wpadała sama na wysokość okna.
Podczas, gdy cieśle, majster i chirurg przykładali ostatnią rękę do wzniesienia przyrządu, a Cagliostro i Gilbert rozprawiali o ile wynalazek jest nowym, spektatorowie inni, zwołani zapewne dla uczestniczenia w próbie, zaludnili dziedziniec.
Nasamprzód starzec, nasz znajomy, który odgrywał rolę czynną w środku tej długiej historji.
Dotknięty chorobą, z której miał wkrótce umrzeć, na nalegania kolegi swego Guillotina, wyrwał się ze swego pokoju i pomimo wczesnej pory a niepogody, przyszedł dla zobaczenia, jak się przyrząd sprawiać będzie.
Poznał go Gilbert i pośpieszył z uszanowaniem na jego spotkanie.
Towarzyszył mu Giraud, budowniczy miasta Paryża Urzędowi swemu zawdzięczał to zaproszenie szczególne.
Druga grupa, która nikogo nie powitała, i której nie