Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/270

Ta strona została przepisana.

teraz królowa przez pośrednictwo izydora, a jakkolwiek były to ogólniki, które kazała powiedzieć Izydorowi, niemniej, skoro wychodziły z ust królewskich, miały doniosłość swoją.
Izydor pnzyrzelkł margrabiemu, że tego wieczoru jeszcze powtórzy krokwi i królowej wyrazy jego poświęcenia.
Młody baron, jak wiemy, wyjechał do Turynu zaraz po przybyciu do Paryża; nie miał więc innego mieszkania, jak tylko ten pokój, który brat jego zajmował w Tuilleries. W jego nieobecności kazał służącemu hrabiego Oliviera otworzyć sobie ten pokój.
O dziesiątej wieczorem, przybył do księżnej Lamballe.
Nie był jej dotąd przedstawionym, więc go nie znała; ale w ciągu dnia uprzedzona kilku słowy królowej, posłyszawszy jego nazwisko wstała, i z tą uprzejmą gracją, która w niej zastępowała miejsce dowcipu, wprowadziła natychmiast w kółko poufne.
Jeszcze nie było króla i królowej. Hrabia Prowancji, wydający się nieco niespokojnym, rozmawiał w kąciku z dwoma szlachcicami; panem de la Chatre i panem d‘Avaray. Hrabia Ludwik de Narbonne chodził od jednej grupy do drugiej ze swobodą człowieka, czującego się w rodzinie.
To kółko zaufanych składało się z młodych panów, którzy oparli się manji emigracyjnej. Byli to panowie de Lameth, wiele zawdzięczający królowej; pan d‘Ambly, jedna z dobrych lub złych głów tej epoki, jak chcecie; pan de Castries, pan de Fersen, Suleau, naczelny redaktor dowcipnego dziennika Akta Apostołów, — wszystko to serca prawe, ale głowy gorące, niektóre nawet nieco szalone.
Izydor nie znał nikogo z tej młodzieży; ale na jego nazwisko dobrze znane, na szczególną życzliwość, jaką uczciła go księżna, wszystkie ręce wyciągnęły się ku niemu.
Przynosił on wreszcie wieści z tej drugiej Francji, która żyła zagranicą. Każdy miał krewnego lub przyjaciela przy boku książąt; Izydor widział wszystkich tych ludzi, była to gazeta druga.
Pierwszą był, jak powiedzieliśmy, Suleau.
Suleau, trzymał prym w konwersacji i śmiano się bar-