Chrystusa miała dla świata. Ale grzechy królów są takie, margrabio, że obawiam się mocno, iż nie wystarczy na ich odkupienie nietylko śmierć jednego szlachcica, ale oni nawet krew króla.
— Niechaj będzie jak Bóg da!... Co do mnie, panie baronie, w tym czasie zwątpienia i niepewności, gdzie tylu ludzi uchybia swym obowiązkom, umrę z ta pociechą, że spełniłem mój.
— Ej! nie, panie — rzekł baron niecierpliwie — umrzecie poprostu z żalem, że tracicie żywot bez żadnego pożytku.
— Kiedy żołnierz rozbrojony nie chce uciekać, kiedy oczekuje na nieprzyjaciela, kiedy urąga śmierci, kiedy ją otrzymuje, wie doskonale, że śmierć ta jest bezużyteczną; powiada tylko sobie, że ucieczka byłaby sromotną, i że woli umrzeć!...
— Panie — rzekł baron — nie uważam się za zwyciężonego...
Dobył zegarek: była już trzecia godzina zrana.
— Mamy jeszcze godzinę — mówił dalej. — Usiądę przy tym stole i będę czytał pół godziny, przez ten czas namyślajcie się, panie margrabio. Za pół godziny dacie mi odpowiedź ostateczną.
I wziąwszy stołek, usiadł przy stole, odwrócony od więźnia, otworzył książkę i czytał.
— Dobranoc panu! — rzekł Favras.
I odwrócił się do muru, zapewne, ażeby rozmyślać z mniejszą dystrakcją.
Czytający dobywał kilka razy zegarka, bardziej niecierpliwy niż wiezień. Po upływie pół godziny wstał i podszedł do łóżka.
Ale daremnie czekał. Favras się nie odwracał.
Wtedy baron nachylił się nad nim, a po oddechu regularnym i spokojnym poznał, że śpi.
— Ha! — rzekł, mówiąc sam do siebie — jestem pobity; ale sad jeszcze nie wyrzekł: może on jeszcze wątpi...
I nie chcąc budzić nieszczęśliwego, którego za kilka dni czekał sen tak długi i głęboki, wziął pióro i napisał na ćwiartce białego papieru:
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/310
Ta strona została przepisana.