— Dziękuję ci, mój człowiecze, — odpowiedział Favras; — Bóg ci zapłać za twe dobre chęci!
Potem, zwracając głowę ku katowi, zdającemu się oczekiwać raczej rozkazów, niż je wydawać.
— Czyń swą powinność! — rzekł.
Zaledwie wymówił te słowa, kat popchnął go i ciało margrabiego de Favras zwisło w próżni.
Ogromny ruch na ten widok powstał na placu Greve, niektórzy amatorowie klaskali w ręce i wołali bis, jak po jakiej zwrotce krotochwilnej w teatrze; — tymczasem młodzieniec ubrany czarno zsunął się ze słupka, na którym stał, przebił przez tłum, a na rogu Pont-Neuf żywo wskoczył do powozu bez liberji i herbów, wołając na stangreta:
— Do Luxemburg, w cwał.
Powóz ruszył pędem.
Trzej ludzie, istotnie, z wielką niecierpliwością oczekiwali na przybycie tego powozu.
Byli to: hrabia Prowancji i dwaj jego oficerowie, których już wymieniliśmy w biegu tego opowiadania, ale których nazwisk nie potrzebujemy tu powtarzać.
Oczekiwali z niecierpliwością tem większą, że mieli siąść do stołu o godzinie drugiej, a dręczeni niepokojem, nie siedli.
Ze swej strony, kucharz był w rozpaczy i rozpoczynał już trzeci obiad, obiad zaś ten w sam raz gotów za minut dziesięć, zepsułby się za kwadrans.
Nadeszła więc ta chwila stanowcza, kiedy nareszcie na dziedzińcu wewnętrznym usłyszano turkot pojazdu.
Hrabia Prowancji popędził pod okno, ale spostrzegł tylko cień skaczący z ostatniego stopnia powozu na pierwszy stopień schodów pałacowych.
Odszedł zatem od okna i pobiegł ku drzwiom; ale nim doszedł do nich przyszły król Francji, drzwi te się otworzyły i przeszedł przez nie młodzieniec czarno ubrany.
— Mości książę! — odezwał się — wszystko skończone; pan de Favras umarł, nie wymówiwszy ani słowa.
— Możemy zatem spokojnie siąść do stołu, kochany Ludwiku.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/327
Ta strona została przepisana.