Ta strona została przepisana.
I stanąwszy, czekał.
Królowa spojrzała na tego lwa ujarzmionego, który niczego bardziej nie pragnął, jak lec u nóg monarchini, potem, z uśmiechem triumfu na ustach, wyciągnęła zwolna swą piękną rękę, zimną jak alabaster i przezroczystą prawie.
Mirabeau schylił się, przycisnął usta do tej ręki, i podnosząc dumnie głowę, rzekł:
— Najjaśniejsza Pani! pocałunek ten ocalił monarchję!
Wyszedł wzruszony, rozradowany, a jaknajbardziej przekonany, biedny człowiek genjalny, że spełni przepowiednię, którą wypowiedział.