— Widzicie, pani Billot! — rzekł doktór Raynal.
— Niechże i tak będzie — oświadczyła matka Billot; — tylko pociesz pan jeszcze biednego ojca.
— Gdzie jest? — zapytał doktór.
— Tu, w pokoju obok.
— Nie potrzeba — odezwał się głos z progu pokoju — słyszałem wszystko.
I rzeczywiście, blady jak chusta Billot stanął w ciemnym otworze drzwi.
Potem, jakby to było już wszystko, co miał usłyszeć i powiedzieć, Billot wszedł do siebie, nie czyniąc żadnej uwagi nad nocnemi rozporządzeniami doktora Raynala.
Pitoux dotrzymał słowa: w kwadrans powrócił z lekarstwem uspakajającem, ozdobionem etykietą i opieczętowanem pieczęcią mistrza Pacquenaud, aptekarza dziedzicznego miasta Villers-Cotterets.
Przeszedł przez kuchnie i udał się do pokoju Katarzyny, nietylko bez żadnej przeszkody, ale nawet bez żadnego z czyjej bądź strony zapytania. Pani Billot powiedziała tylko:
— A! to ty Pitoux?
A on odpowiedział:
— Ja, pani Billot.
Jak przewidział doktór Raynal, Katarzyna spala dość spokojnie; obok niej, w wielkim fotelu, z nogami na poręczy kominkowej, siedziała dozorczyni, pół śpiąc, pól czuwając.
Wzięta ona w tym stanie półuśpienia, który był jej właściwym, flaszkę z rąk Pitoux, odkorkowała, postawiła na stoliku nocnym, a obok położyła łyżkę srebrną, aby chora jak najmniej czekała, gdy przyjdzie czas na lekarstwo.
I znowu rozciągnęła się w fotelu.
Pitoux zaś usiadł na krawędzi okna, ażeby się lepiej mógł wpatrywać w Katarzynę.
To uczucie litości, które zdjęto go na myśl o Katarzynie, nie zmiejszyło się na jej widok. Teraz, owszem, kiedy wolno mu było palcem, że tak powiem, dotknąć zła, i osądzić to straszne spustoszenie, jakie miłość zrobić może, był bardziej
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/346
Ta strona została przepisana.