Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/348

Ta strona została przepisana.

ca, który, jak przedstawiała sobie w roztropnej wyobraźni, powinienby razem z jej ojcem znajdować się w Paryżu.
Dręczona myślą, iż na ten raz Pitoux jest rzeczywistością a nie wizja, otworzyła zwolna oczy, i patrzyła, czy ten. którego spostrzegła, znajduje się na tem samem miejscu.
Rozumie się, że on ani się ruszył.
Widząc oczy Katarzyny zwracając się na siebie, Pitoux zapłonął; widząc oczy jej powracające do życia i przytomności, wyciągnął ręce.
— Pitoux! — szepnęła chora.
— Panno Katarzyno! — zawołał Pitoux.
— A co? — odezwała się pani Clement.
Katarzyna spojrzała niespokojnie na dozorczynie i z westchnieniem opuściła głowę na poduszkę.
Pitoux domyślił się, że obecność pani Clement przeszkadza Katarzynie.
Podchodząc wiec ku dozorczyni, rzekł do niej pocichu:
— Idźcie się przespać, pani Clement; wszak wiecie, że pan Raynal kazał mnie czuwać nad panna Katarzyną.
— A! prawda — rzekła pani Clement.
I, jakby czekając tylko na to pozwolenie, poczciwa niewiasta zasunęła się w fotel, westchnęła i po chwili milczenia, chrapaniem zrazu nieśmiałem, ale które, ośmielając się coraz bardziej, po kilku minutach zapanowało nareszcie nad caem położeniem, wskazała, że pełnemi żaglami wchodzi w ten kraj snu zaczarowany, w którym bywała zazwyczaj tylko w marzeniu...
Katarzyna z pewnem zdziwieniem patrzyła na przyjaciela, i z bystrością właściwą chorej, nie straciła ani jednego wyrazu z tego, co Pitoux mówił do pani Clement.
Pitoux pozostał chwile przed dozorczynią, jak gdyby dla zapewnienia się, że sen jej jest istotnym; nie mając zaś już pod tym względem wątpliwości, podszedł ku Katarzynie potrząsając głową i opuszczając ramiona.
— Ah! panno Katarzyno — rzekł — wiedziałem, że go kochacie, ale nie wiedziałem, że miłość wasza aż tak daleko zachodi!