Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/36

Ta strona została przepisana.

Przybywszy na Taras udał się do bażantarni; potem wyszedł z bażantami, puścił się dróżką prowadzącą do Haramont.
Za trzy kwadranse stanął w wiosce.
Skoro wiemy już, że celem pochodu Sebastjana była wieś Haramont, nietrudno się mam domyśleć, kogo w niej szukał Sebastjan.
Sebastjan udał się tam dla znalezienia Pitoux.
Pitoux, jak na złość wychodził jedną stroną wsi, kiedy Sebastjan Gilbert wchodził tam drugą.
Pitoux albowiem, po uczcie wydanej przez gwardję narodową z Haramont, ostawszy się, niby zapaśnik starożytny, sam jeden ma placu, udał się na wyszukanie Katarzyny. Przypomnijmy sobie jeszcze, że znalazł ją zemdloną na drodze z Villers-Cotterets do Pisseleu, tyle tylko ciepłą ile ciepła udzielił jej ostatni pocałunek dany przez Izydora.
Sdbastjan nic o tem wszystkiem nie wiedział; szedł prosto do chaty Pitoux, której drzwi zastał otwarte.
W prostocie swej, Pitoux nie sądził że trzeba drzwi zamykać, czy kto jest w domu, czy go niema. Ale choćby miał nawet zwyczaj zamykać drzwi, to tego wieczoru zostawał pod ciężarem takich zajęć, że niezawodnieby zapomniał o tej ostrożności.
Sebastjan znał mieszkanie Ludwika jak swoje własne.
Poszukał hubki i krzemienia, znalazł nóż, służący Ludwikowi za krzesiwo, zapalił hubkę, hubka zapaliła świece i czekał.
Ale Sebastjan był zbyt wzruszony, aby czekać spokojnie, a zwłaszcza długo.
Chodził wciąż od kominka do drzwi, od drzwi do rogu ulicy, a nie zobaczywszy nikogo, wracał ku chacie aby zajrzeć, azali Pitoux nie wrócił.
Widząc nareszcie, że czas uchodzi, podszedł do stołu kulawego, na którym znajdowały się przybory piśmienne.
Na pierwszej stronicy arkusza papieru napisane były imiona, nazwiska i wiek trzydziestu trzech ludzi, składających oddział gwandji narodowej z Haramont, ćwiczących się pod rozkazami Pitoux.
Sebastjan zdjął ostrożnie ten pierwszy arkusz, arcydzieło kaligraficzne dowódzcy, który ażeby służba szła dobrze,