— Owszem. Mam jej donieść, że pan Raynal będzie tu w ciągu dnia; ale kto inny może jej powiedzieć to samo tak dobrze, jak i ja.
— A tobie zapewne jeść się chce?...
— Jeść?... hm... tak!...
— Jakto!... h m... tak!... nie chce ci się jeść?... — zawołał dzierżawca.
Pitoux spostrzegł się, że palnał głupstwo. Pitoux niegłodny o godzinie ósmej zrana, to równowaga w naturze zachwiana.
— Jużciż jeść mi się chce!... — rzekł.
— To wejdź i jedz; robotnicy jedzą właśnie śniadanie, i musieli miejsce dla ciebie zostawić.
Pitoux wszedł, a Billot jeszcze powiódł za nim oczyma, lubo dobroduszność chłopca prawie rozwiała jego podejrzenia. Widział, jak zasiadł przy stole i rzucił się na kawał słoniny z chlebem, jakby nie miał w żołądku dwóch paczek pierników i czterech lasek cukru owsianego, zakropionych garncem wody.
Prawda i to, że według wszelkiego prawdopodobieństwa, żołądek Pitoux musiał już odzyskać swobodę.
Pitoux nie umiał robić wiele rzeczy naraz, ale co robił, dobrze robił.
Obarczony zleceniem przez Katarzynę, spełnił dobrze; wezwany na śniadanie przez Billota, jadł także dobrze.
Billot patrzył wciąż na niego, ale widząc, że nie odwraca oczu od talerza, że myśl jego spoczęła na butelce jabłecznika, stojącej przed nim, że wzrok jego ani razu nie spoczął na drzwiach Katarzyny, uwierzył wreszcie, iż wycieczka Pitoux do Villers-Cotterets nie miała innego celu.
Przy końcu śniadania drzwi od pokoju Katarzyny otworzyły się, wyszła pani Clement i ukazała się w kuchni z pokornym uśmiechem dozorczyni. Przyszła także na filiżankę kawy.
Pani Billot, zobaczywszy ją, zbliżyła się do niej zaraz.
I ona i mąż pytali o zdrowie Katarzyny.
— Wciąż coraz lepiej — odpowiedziała pani Clement, — w tej chwili jednak, zdaje mi się, że panna Katarzyna ma trochę maligny.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/360
Ta strona została przepisana.