— Odległość od Paryża — mówił — mil sto; od Rzymu pięćdziesiąt ośm; od Konstantynopola...
Dla mnie dosyć wiedzieć tylko od Paryża, mój kochany panie Pitoux... Sto i dziewięć, to sto dziewięć mil odległości ode mnie... Przed trzema dniami on był tu... o pół mili... pod moim bokiem... Dziś... — dodała Katarzyna, wybuchając płaczem i załamując ręce — dziś jest o sto dziewięć mil ode mnie!...
— O! jeszcze nie! — zauważył nieśmiało Pitoux: — wyjechał dopiero onegdaj... znajduje się zaledwie nawpół drogi...
— Gdzie zatem jest?
— Tego nie wiem — odpowiedział Pitoux. — Ksiądz Fortier uczył nas, co są państwa i stolice, ale nic nam nie mówił o drogach, które do nich prowadzą.
— Więc tyle tylko wiesz, kochany mój Ludwiku?
— Tyle tylko — rzekł geograf, upokorzony tem, że tak prędko doszedł do granic swej wiedzy; — wiem jeszcze, że Turyn jest zbiegowiskiem arystokratów.
— Co to znaczy?
— To znaczy, panno Katarzyno, że w Turynie zebrali się wszyscy książęta, wszystkie księżne i wszyscy wychodźcy: hrabia d‘Artois, książę Kondeusz, pani Polignac, słowem, mnóstwo złoczyńców, spiskujących przeciw narodowi, którym kiedyś poucinają głowy, trzeba mieć nadzieję, bardzo dowcipnym przyrządem, nad którym pracuje doktór Guillotin.
— O! panie Pitoux!...
— Co, panno Katarzyno?...
— Stajesz się znowu srogim, jak za pierwszym swym powrotem z Paryża.
— Srogim!... ja?... — rzekł Pitoux. — A! prawda... Tak, tak, tak!... Pan Izydor jest jednym z tych arystokratów, i obawiasz się o niego...
I z nowem ciężkiem westchnieniem, których już naliczyliśmy kilka:
— Nie mówmy już o nim — dodał Pitoux — mówmy o tobie, panno Katarzyno, i o sposobie, w jaki mogę ci być użyteczny.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/365
Ta strona została przepisana.