nie sromał się częstokroć zstępować do stopnia pisarza pułkowego. Na drugim dopiero arkuszu napisał:
„Przyszedłem ci powiedzieć, że przed tygodniem słyszałem rozmowę między księdzem Fortier i wikarjuszem z Villers-Cotterets. Zdaje się, że ksiądz Fortier ma stosunki z arystokratami paryskiemi; mówił do wikarego, że w Wersalu gotuje się kontrrewolucja.
„I dowiedzieliśmy się też o tem później, mianowicie odnośnie królowej, która przyjęła kokardę czarną, a trójkolorową rzuciła pod nogi.
„Jak ta groźba kontrrewolucji, tak i to czegośmy się dowiedzieli potem o wypadkach, jakie po uczcie nastąpiły, bardzo minie zaniepokoiło o ojca, który, jak wiesz, jest nieprzyjacielem arystokratów; ale dziś wieczór, kochany Pitoux, było jeszcze gorzej.
„Wikary przyszedł znowu odwiedzić proboszcza, a ponieważ ja miałem obawę o ojca, nie uważałem za złe podsłuchać umyślnie dalszego ciągu tego, co przed tygodniem słyszałem przypadkiem.
„Zdaje się, kochany Pitoux, że lud uderzył na Wersal: wymordował wiele osób, a pomiędzy niemi pana Jerzego de Charny.
„Ksiądz Fortier dodał:
— Mówmy ciszej, ażeby nie zaniepokoić Sebastjana, którego ojciec był w Wersalu i może został tak samo zabity, jak inni.
„Rozumiesz, kochany Pitoux, że nie słuchałem dalej.
„Cichutko wysunąłem się z ukrycia, tak, że nikt mnie nie słyszał, poszedłem przez ogród na plac Zamkowy i biegnąc prawie, przybyłem do ciebie, ażebyś mnie zaprowadził do Paryża, co niezawodniebyś i z całego serca uskutecznił, gdybyś był w domu.
„Ale ponieważ nie jesteś, i może nieprędko powrócisz, nie mogę wytrzymać tego niepokoju i czekać dłużej.
„Idę więc sam; bądź spokojny, znam drogę!... Z pieniędzy wreszcie, które mi zostawił ojciec, mam jeszcze dwa luidory; zabiorę się na pierwszy wóz, jaki spotkam po drodze.
„P. S. Napisałem dosyć długo, raz, aby ci wyjaśnić przyczynę mojego odejścia, a przytem spodziewam się, że może nadejdziesz, zanim napiszę.