Po godzinie manewrów, za które dzielna gwardia narodowa zyskała pochwały swego dowódcy i oklaski kobiet; dzieci i starców, wpatrujących się w ten wzruszający widok z największem zajęciem, Pitoux przywołał do siebie sierżanta Klaudiusza Tellier i porucznika Dezyderjusza Maniquet, rozkazując im zebrać swoich ludzi i wezwać ich w imieniu doktora Gilberta oraz generała Lafayetta, a wreszcie króla, ażeby udali się do pana Delauroy, majstra krawieckiego w Villers-Coterets, który ma im ważna rzecz do objawienia.
Bęben uderzył do porządku; sierżant i porucznik, zarówno nieświadomi, jak ci, do których przemawiali, powtórzyli swym ludziom dosłownie wyrazy kapitana; a potem okrzyk: „W kozły broń“ rozległ się wyrzucony dźwięcznym głosem Ludwika, i Pitoux.
— W pięć minut potem, żołnierze gwardji obywatelskiej Haramontu, jakoteż sierżant Klaudjusz Tellier i porucznik Dezyderjusz Maniąuet, biegli jak opętani po drodze do Villers-Cotterets.
Wieczorem, dwaj muzykanci z Haramontu wprawili serenadę kapitanowi, powietrze pruły petardy, race i świece rzymskie, a kilka głosów, co prawda lekko podchmielonych, wolało w przerwach:
— Niech żyje Ludwik-Anioł Pitoux!... ojciec narodu!...
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/372
Ta strona została przepisana.