Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/379

Ta strona została przepisana.

Wtedy pan de Longpre przestał już wątpić. Nietylko sam ksiądz Fortier nie chciał odprawić mszy na ołtarzu ojczyzny, ale uniedołężniając służbę, zakrystjana i śpiewaków, zamykając drzwi kościelne, przeszkadzał, ażeby inny ksiądz gdyby znalazł się przypadkiem, nie zastąpił go w odprawieniu mszy.
Położenie było trudne.
W owej epoce nie myślano jeszcze, aby władza cywilna w ważniejszych okolicznościach mogła się odłączyć od władzy duchownej, i ażeby jakakolwiek uroczystość mogło się odbyć bez mszy.
W kilka lat później ogół wpadł w ostateczność przeciwny.
W reszcie wędrówki sekretarza nie obyły się bez tego, ażeby poseł nie popełnił jakichś niedyskrecji co do wywichnięcia nogi przez zakrystjana, co do chorób żołądkowych śpiewaków i podagry proboszcza.
Głuchy szmer zaczął obiegać po ludności.
Mówiono już o wyłamaniu drzwi kościelnych dla zabrania naczyń i o przymusowem sprowadzeniu księdza Fortier do ołtarza ojczyzny.
Pan de Longpre, człowiek umysłu wysoce pojednawczego, uśmierzył te pierwsze porywy wzburzenia, i oświadczył, ze sam pójdzie w poselstwie do księdza Fortier‘a.
Udał się więc i zapukał do drzwi czcigodnego kapłana, równie starannie zaryglowanych jak drzwi kościelne.
Ale daremnie pukał, drzwi pozostały zamknięte.
Myślał wtedy pan de Longpre, że trzeba będzie uciec się do pośrednictwa siły zbrojnej.
Kazał więc uprzedzić policjanta i brygadiera żandarmerii.
Za nimi ruszył tłum ludności.
Ponieważ nie było taranu ani katapulty do wywalenia drzwi, posłano wprost po ślusarza.
Ale w chwili gdy ślusarz kładł haczyk do zamka, drzwi się otworzyły i ksiądz Fortier ukazał się na progu.
Nie jak Coligny, pytający swych morderców: „Bracia, czego chcecie odemnie?“...
Ale jak Kalchas, z ogniem w oku i włosem najeżonym, według Kasyna z Ifigenii.