„Teraz atoli skończyłem, nie nadszedłeś, więc odchodzę. Żegnam cię, a raczej do widzenia; jeżeli ojcu mojemu nic się nie stało i nic mu nie grozi, powrócę.
„Jeżeli jest przeciwnie, postanowiłem prosić go, ażeby mnie koniecznie zatrzymał przy sobie.
„Uspokój księdza Portiera co do mojego odejścia, ale dopiero jutro, ażeby było już zapóźno posyłać za mną pogoń.
„Ha! skoro dotąd nie wracasz, odchodzę!... Do widzenia!...“
Sebastjan Gilbert znał oszczędność swego przyjaciela Pitoux, zgasił więc świecę, zatrzasnął drzwi i odszedł.
Nie można powiedzieć, ażeby Sebastjan Gilbert nie był zafrasowanym, przedsiębiorąc nocą tak długą podróż. Ale frasunek ten nie był u niego tem, czemby był u innego dziecka, strachem. Było to poprostu należyte poczucie czynu przedsiębranego, który był nieposłuszeństwem rozkazom ojca; ale stanowił zarazem dowód wielkiej miłości synowskiej; nieposłuszeństwo takie może być darowane przez wszystkich ojców.
Sebastjan wreszcie, od czasu, jak się nim zajmujemy, urósł znacznie. Sebastjan, nieco blady, nieco wątły, nieco na swój wiek za nerwowy, miał lat niespełna piętnaście. W tym wieku przy temperamencie Sebastjana, kiedy ktoś jest synem Gilberta i Andrei, bliskim się jest zostania mężczyzną.
Młodzieniec jął więc biedź ku Largny, znalazł wielki gościniec, i na gościńcu królewskim szedł już spokojniej.
Ale żywość jego kroku zwolniała za zbliżeniem się do dosyć złego przejścia, przecinającego drogę, do przejścia, które miało nawet pod owe czasy reputację zasadzki, dziś zupełnie straconą. To złe przejście zowie się „Krynicą czystej wody“ (Fontaine-Eau-Claire), gdyż źródło przezroczyste sączy się tam o dwadzieścia kroków od dwóch kopalni, które na podobieństwo dwóch jam piekielnych, otwierają ciemne paszcze na drogę górzystą.
Czy Sebastjan bał się, czy się nie bał, przebywając tę miejscowość, powiedzieć trudno, ale przyśpieszył kroku, nie zszedł, mogąc ją obejść z drogi pustej; zwolnił wprawdzie kroku nieco dalej, ale to zapewne dlatego, że doszedł na wzgórze, do dróg rozstajnych, wiodących do Paryża i do Crespy.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/38
Ta strona została przepisana.