Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/39

Ta strona została przepisana.

Tu przystanął. Idąc z Paryża nie, uważał po której idzie drodze; wracając do Paryża — nie wiedział którą pójść należy.
Czy udać się na lewo, czy na prawo?
Obie wysadzone były jednakowemi drzewami, obie były jednako żwirowane.
Nie było nikogo, coby objaśnił Sebastjana.
Obie drogi, wychodząc z jednego punktu, oddalały się od siebie widocznie i nagle. Gdyby Sebastjan złą wybrał zamiast dobrej, znalazłby się nazajutrz zrana bardzo daleko od celu.
Co czynić?...
Usiłował odnaleźć jaką wskazówkę, ale jeżeli trudno byłoby o nią po dniu, w nocy całkiem była nieprawdopodobną.
Usiadł zafrasowany, aby wypocząć i aby się zastanowić, gdy usłyszał w dali, od strony Villers-Cotterets, jakby tętent jednego lub dwóch koni.
Podniósł się i nadstawił ucha.
Odgłos podków końskich rozbrzmiewał coraz wyraźniej na drodze.
Sebastjan otrzyma więc wiadomość, jakiej pożąda.
Postanowił zatrzymać jeźdźców na gościńcu i poprosić ich o objaśnienie.
Niebawem spostrzegł cienie, migające po księżycu i zobaczył iskry obficie z pod kopyt końskich tryskające.
Przeszedł przez rów i czekał.
Kawalkada składała się z dwóch ludzi, z których jeden cwałował na trzy lub cztery kroki przed drugim.
Sebastjan słusznie mniemał, że pierwszym musi być pan, drugim sługa.
Postąpił więc trzy kroki, aby zbliżyć się do pierwszego.
Ten dojrzał człowieka, wychodzącego z rowu, sądził że to zasadzka i sięgnął ręką do olstr.
Sebastjan ruch ten zobaczył.
— Panie, zawołał, nie jestem opryszkiem bynajmniej, jestem dzieckiem i skutkiem ostatnich wypadków zaszłych w Wersalu idę do Paryża, dla dowiedzenia się o ojca. Nie wiem, którą udać się drogą, racz mi pan więc wskazać, prowadzącą do Paryża, a wyświadczysz mi wielką przysługę.
Dystynkcja słów Sebastjana, młodzieńczy dźwięk głosu,