Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/390

Ta strona została przepisana.

— O! jak słowo, to słowo, panie Billot. Przyrzekłem ci na dziś dwanaście kul do dubeltówki, to i przyniosłem.
— Dziękują, ojcze Clouis — odrzekł Billot. — Zjesz z nami obiadek.
Clouis postawił dubeltówką w kacie, zająca położył na krawędzi kredensu, i usiadł przy stole.
Siedział wprost Katarzyny, która patrzyła na niego z przerażeniem.
Pitoux nie mógł sobie zdać sprawy ze wzruszeń, jakie objawiały się nietylko na obliczu Katarzyny, ale i w nerwowem drżeniu całego jej ciała.
Tymczasem Billot napełnił szklanką i talerz gościa, który dzielnie wziął się do jednego i drugiego.
— Śliczne wino, panie Billot — odezwał się, jakby dla oddania hołdu prawdzie — i rozkoszny baranek.
Ponieważ nikt nie wtórował pochwałom Clouisa, ten, uważając się zobowiązanym do podtrzymywania rozmowy, mówił dalej:
— Bo to, jeżeli kule mają być na dziki, to są trochą za małe.
— To nie na dziki — rzekł Billot.
Pitoux nie mógł się oprzeć ciekawości.
— Przepraszam, panie Billot — rzekł — ale jeżeli nie na dziki i nie na strzelanie do celu, to na cóż.
— Na wilki — rzekł Billot.
Gdyby Pitoux spojrzał na Katarzynę w tej chwili, byłby widział, że jest bliska zemdlenia. Ale nie patrzał na nią.
— Mówicie o wilkach, a czyż o nich słychać w okolicy?
— Tak — powiedział Billot spokojnie — widziano jednego przeszłego roku, i uprzedzono mnie; nie było go jakiś czas i myślano nawet, że nie wróci, ale... zdaje się, że wrócił i że znowu krąży około folwarku. Dlatego prosiłem ojca Clouis‘a, aby mi oczyścił dubeltówkę i ulał kul.
Tyle tylko wytrzymać mogła Katarzyna; wydała jakiś stłumiony okrzyk, wstała, i chwiejąc się, skierowała ku drzwiom.
Pitoux, pół naiwny, pół niespokojny, wstał również i podtrzymał chwiejącą się Katarzynę. Wszedłszy do kuchni za Katarzyną, uczuł, że dziewczyna osuwa się w jego ramiona.