— To dobrze!
I Billot, odpychając chłopca, wsiadł na konia i popędził w pole, gdy żona, ocierając dwie łzy, zajęła zwykłe miejsca pod okapem komina.
Co się tyczy Pitoux, widział słońce wschodzące w swoim domu, w Haramoncie, a ci, którzy wstąpili do niego o godzinie szóstej zrana, zastali go przy świecy, która musiała palić się oddawna, jak to długi knot wskazywał. Przepisywał on na czysto, dla przesiania Gilbertowi, ze wszystkiemi dowodami, rachunek z dwudziestu pięciu luidorów, jakie doktór dał na umundurowanie gwardji narodowej Haramonckiej.
Wprawdzie drwal jakiś mówił, że widział go około północy, jak niósł w ramionach coś ciężkiego, a podobnego do kobiety, i zstępował po schodach prowadzących do pustelni ojca Clouisa. Ale to nie było prawdopodobnem, z uwagi, że ojciec Lajeunesse twierdził, jako spotkał go biegnącego duchem około godziny pierwszej zrana ku Boursonnes; gdy tymczasem Manifiqet, mieszkający na końcu osady od strony Longpre, utrzymywał, że o godzinie drugiej zrana lub w pół do trzeciej, zetknął się z nim przed swemi drzwiami i krzyknął doń: „Dobry wieczór, Pitoux!“, a Pitoux odpowiedział mu podobnem pozdrowieniem.
Nie było więc wątpliwości, że Maniquet widział go o godzinie drugiej lub w pół do trzeciej.
Cokolwiekbądź, nazajutrz o godzinie szóstej, kiedy Billot siadał na konia, dla objechania pól, Pitoux, nie okazując ani znużenia, ani niepokoju, siedział nad rachunkami krawca Delauroy, do których, jako dowody usprawiedliwiające, dołączał pokwitowanie swoich trzydziestu trzech ludzi.
Był ktoś jeszcze z naszych znajomych, który dosyć źle spał tej nocy: doktór Raynal.
O godzinie pierwszej w nocy zbudził go lokaj wicehrabiego de Charny, który o mało mu dzwonka nie urwał.
Lokaj przyszedł po niego z powodu fatalnego wypadku jakiemu uległ wicehrabia.
Trzymał w ręku drugiego konia osiodłanego, ażeby doktór Raynal nie tracił ani chwili.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/398
Ta strona została przepisana.