Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/40

Ta strona została przepisana.

jakby nie całkiem obcy jeźdźcowi, sprawiły, że ten, jakkolwiek spieszno mu było, zatrzymał konia.
— Moje dziecko, — rzekł dobrotliwie, kto ty jesteś i jak możesz puszczać się po nocy w tak daleką drogę?
— Ja się pana nie pytam kto jesteś, pytam o drogę, u celu której dowiem się, czy ojciec mój żyje, czy zginął.
W głosie tym prawie jeszcze dziecinnym, była moc pewna, która jeźdźca uderzyła.
— Mój kochany, do Paryża jest ta, którą jedziemy, odpowiedział, niedobrze ją znam, bom w Paryżu był tylko dwa razy, ale niemniej pewny jestem, że to ta, którą jedziemy.
Sebastjan cofnął się krokiem wstecz i podziękował.
Konie potrzebowały się wyparskać, jeździec, zdający się panem, pojechał, ale wolniej niż poprzednio.
Lokaj podążył za nim.
— Czy pan wicehrabia poznał tego chłopca? — zapytał.
— Nie; zdaje mi się jednak....
— Jakto, nie poznał pan wicehrabia młodego Sebastjana Gilberta, który jest na pensji księdza Fortiera?
— Sebastjan Gilbert?
— Przychodził on czasami do dworku panny Katarzyny z tym drągalem Pitoux.
— A prawda, masz słuszność.
Zatrzymał się więc, i zawracając konia, zapytał.
— Czy to ty, Sebastjanie?
— Tak panie Izydorze — odpowiedział chłopiec, bo także poznał jeźdźca odrazu.
— A pójdźżeż tu bliżej, kochany malcze!... — rzekł jeździec, i powiedz mi jakim sposobem znajduję cię samego na drodze, o tej porze?
— Jużem raz powiedział panu, panie Izydorze, iż idę do Paryża dowiedzieć się, czy ojciec mój zabity lub też czy żyje jeszcze?
— Biedne dziecko, odezwał się Izydor z głębokiem uczuciem smutku, ja jadę do Paryża, z tejże samej przyczyny; tylko, że ja już nie wątpię...
— Tak, wiem... brat pański?...
— Jeden z moich braci... Jerzy... zabity zastał wczoraj rano w Wersalu!
— Ach! panie de Charny!...