Barnave schodził z trybuny w pośród okrzyków całej sali, wypowiedział on jedne z tych mów retorycznych, które podobać się mogą wszystkim stronnictwom.
Zaledwie spostrzeżono hrabiego Mirabeau na trybunie, kiedy grzmot krzyków i przekleństw ozwał się przeciw niemu.
Ale on, podniósłszy potężna rękę, czekał, i korzystając z milczącej przerwy, jaka zdarza się w burzach i zawieruchach:
— Wiedziałem dobrze — odezwał się że niedaleko jest od Kapitolu do skały Tarpejskiej.
Taki jest majestat genjuszu, że słowo to nakazało milczenie najzaciętszym.
Skoro tylko Mirabeau zdobył milczenie, sprawa jego była w połowie wygrana. Żądał, ażeby inicjatywa wojny pozostawiona została królowi: było tego za wiele. Odmówiono. Wtedy wszczęła się walka nad poprawkami. Atak główny odparto, trzeba było odzyskać grunt napadami cząstkowemi. Wchodził na trybunę pięć razy.
Barnave mówił przez dwie godziny: trzy godziny, w różnych odstępach przemawiał Mirabeau. Uzyskał nareszcie taka uchwale:
— Król ma prawo czynić przygotowania, kierować siłami jak chce, proponuje wojnę Zgromadzeniu, które nie postanawia nic, coby nie było sankcjonowanem przez króla.
Czegóżby on nie był uzyskał, gdyby nie ta broszurka, rozdawana najprzód przez kolportera nieznajomego, a następnie przez pana Beausire?...
Po wyjściu z posiedzenia, Mirabeau omal nie został rozszarpany.
Przeciwnie, lud niósł Barnava w triumfie.
Biedny Barnave, niedaleki dzień, w którym i on usłyszy nawzajem:
— Wielka zdrada pana Barnava.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/406
Ta strona została przepisana.