Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/407

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XX.
KROPLE ŻYCIA.

Mirabeau wyszedł ze zgromadzenia z okiem dumnem, głową podniesioną. Póki stał wobec niebezpieczeństwa, dzielny atleta, myślał tylko o niebezpieczeństwie, nie o swoich siłach.
Wróciwszy do domu, położył się na ziemi na poduszkach, miedzy kwiatami.
Mirabeau miał dwa upodobania: kobiety i kwiaty.
Od początku sesji zdrowie jego widocznie cierpiało. I rzec można, tyle on cierpiał fizycznie skutkiem prześladowań i u więzień, że pomimo silnego temperamentu, nigdy nie był należycie zdrowym.
Dziś czuł coś gorszego, niż zwykle, i słabo tylko opierał się swemu lokajowi, który mówił o sprowadzeniu lekarza. Naraz zadzwoniono i ukazał się doktór Gilbert.
Mirabeau wyciągnął rękę do doktora i przyciągnął go do siebie na poduszki, pomiędzy liście i kwiaty.
— Kochany hrabio — rzekł doktór Gilbert — nie chciałem wrócić do domu, nie powinszowawszy panu. Przyrzekłeś mi zwycięstwo, a otrzymałeś więcej niż zwycięstwo, odniosłeś triumf.
— Tak, ale jak pan widzisz, jest to zwycięstwo i triumf w rodzaju Pyrrusa; jeszcze jedno podobne zwycięstwo, doktorze, a będę zgubiony!...
Gilbert spojrzał na Mirabeau.
— Istotnie — rzekł — jesteś pan chory.
Mirabeau wzruszył ramionami.
— Inny rzekł — na mojem miejscu umarłby już sto razy.