Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/408

Ta strona została przepisana.

Mam dwóch sekretarzy, obaj powłóczą nogami, Pelline zwłaszcza, który przepisuje bruljony mego niegodziwego pisma, i bez którego obejć się nie mogę, bo on jeden może mnie czytać i rozumieć, Pelline od trzech dni leży w łóżku. Wskażże mi, doktorze, coś, nie powiem, coby mi dawało życie, ale przynajmniej coby mi dawało siły, póki żyje.
— Cóż pan chcesz!... — rzekł Gilbert, dotknąwszy pulsu chorego; — niema co udzielać rad takiej organizacji, jak wasza. Radź-że tu spoczynek człowiekowi, który siłę swą czerpie przedewszystkiem w ruchu, umiarkowanie geniuszowi, który rośnie pośród nadużyć!... Mamże panu powiedzieć, ażebyś usunął ze swego pokoju te kwiaty i rośliny, wyziewające tlen we dnie, a kwas węglowy w nocy, kiedyś sobie uczynił potrzebę z kwiatów, i więcej cierpieć będziesz przez ich pozbycie się, niż przez obecność. Mamże rozkazać, ażebyś pan z kobietami postąpił tak samo, jak z kwiatami... odpowiesz mi na to, że wolisz umrzeć... Żyj więc, hrabio, w warunkach swojego życia; tylko miej, jeżeli można, koło siebie kwiaty bez zapachu, a miłostki bez namiętności.
— O!... pod tym ostatnim względem, kochany doktorze, przepis twój się doskonale spełnia.
I Mirabeau, z głęboką boleścią, rozlaną na całej fizjognomji, pochwycił się za piersi.
— Cierpisz, hrabio?... — zapytał Gilbert.
— Jak potępiony!... Są dnie, daje słowo honoru, w których mi się wydaje, że to, co robią z mym stanem moralnym przez potwarze, robią to samo z mym stanem fizycznym przez arszenik... Czy wierzysz pan w truciznę Borgiów, w aqua tofana z Peruzy? — zapytał, umiechając się Mirabeau.
Gilbert wydobył z kieszeni flakonik kryształowy, zawierający ze dwa naparstki zielonego płynu.
— Zaczekaj, hrabio — rzekł do niego — zrobimy próbę.
— Jaką? — zapytał Mirabeau, spoglądając na flakonik ciekawie.
— Jeden z moich przyjaciół, który, chciałbym, ażeby był i pańskim, bardzo biegły w naukach przyrodniczych, a nawet, jak utrzymuje, w umiejętnościach tajemnych, dał mi przepis