Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/416

Ta strona została przepisana.

ność mówiąc, że psy są kandydatami na ludzi. Widzisz tego psa upornego i zuchwałego, a zobaczysz go uniżonego jak człowieka.
I jednocześnie opuściwszy na dół rękę, rzekł rozkazująco:
— Tu, Kartusz, tu!
Pies zawahał się: ale na ruch zniecierpliwienia, wysunął głowę z budy i czołgając się przebył przestrzeń oddzielającą go od zwycięzcy; a przybywszy do jego nóg, powoli i nieśmiało podniósł głowę, i końcem jeżyka dotknął jego palców.
— Dobrze — rzekł Mirabeau — do budy!
Skinął i pies poszedł się położyć.
Potem zwracając się do Gilberta, gdy młodzieniec stał na ganku, drżący z bojaźni i milczący ze zdziwienia, rzekł.
— Czy wiesz, doktorze, o czem myślałem robiąc głupstwo, którego byłeś świadkiem?
— Nie, ale powiedz, hrabio, bo nie uczyniłeś tego poprostu dla chełpliwości, nieprawdaż?
— Myślałem o sławnej nocy z piątego na szósty października. Doktorze, doktorze, oddałbym połowę dni, które mi jeszcze zostały, ażeby tylko król Ludwik XVI widział tego psa, jak rzucał się na mnie, wracał do budy i przychodził lizać mi rękę.
Potem dodał, do młodzieńca:
— Wybacz mi pan — prawda — żem upokorzył Kartusza? Chodźmy teraz obejrzeć dom przyjaciela ludzi, kiedy go nam chcesz pokazać.
Młodzieniec usunął się, zostawiając przejście dla Mirabeau, który zdawał się niepotrzebować przewodnika, tak dom ten znał doskonale.
Nie zatrzymując się na dole, wszedł żywo na schody z żelazną balustradą dość artystycznie wyrobioną, mówiąc:
— Tędy — doktorze — tędy.
W rzeczy samej, nawykły do rozkazywania, które leżało w jego charakterze — z widza, Mirabeau stał się aktorem, z obcego panem domu.
Gilbert szedł za nim.
Tymczasem młodzieniec wołał na swego ojca, człowieka pięćdziesięcio-pięcio letniego, oraz na siostry, dziewczęta od pię-