Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/418

Ta strona została przepisana.

kie dostają w Comedie Francaise w sztukach Moljera, ale uderzenia rzeczywiste, mogące rozbić głowę lub połamać ręce.
— I cóż uczyni! hrabia de Mirabeau? — spytał Gilbert.
— Uczynił to, co Horacy w pierwszej bitwie: począł uciekać. Na nieszczęście, nie miał jak Horacy puklerza; bo zamiast go rzucić, za przykładem śpiewaka Lydji, użyłby go na ochronę przeciw razem; bezbronny zbiegł z czterech pierwszych stopni po tych schodach, tak jak ja, może prędzej jeszcze. A obracając się podniósł swa laskę z kolei — „Hola, panie, rzekł do ojca, po za czwartym stopniem niema krewnych“. Był to dość słaby kalambur, ale taki, który jednak powstrzymał poczciwca, prędzej niż najlepsze rozumowanie. „A! — rzekł — jaka szkoda, że mój burmistrz umarł; byłbym mu to napisał“. Mirabeau, ciągnął dalej opowiadający, był nadto dobrym strategikiem, aby nie korzystać ze sposobności do ucieczki. Zbiegł z reszty stopni tak szybko, jak i z czterech pierwszych i ku wielkiej swej boleści, nigdy już tu nie wrócił. Nieprawda, że wielki to hultaj ten hrabia de Mirabeau?
— O! panie — rzekł młodzieniec, zbliżając się do Mirabeau ze złożonemi rekami, jakby przepraszając gościa za przeciwne mu zdanie — powiedz raczej: wielki!... wielki człowiek!
Mirabeau popatrzył mu w oczy.
— A! a! — odezwał się — są wiec ludzie, którzy tak myślą o hrabi de Mirabeau?
— Tak jest, panie — odrzekł młodzieniec — ja pierwszy, choć to panu może nie podoba.
— O! — rzekł śmiejąc się Mirabeau — nie mów tego tak głośno w tym domu, bo te mury zawalą się na twą głowę.
Potem skłoniwszy się z uszanowaniem starcowi, a uprzejmie młodym dziewczętom, przeszedł przez ogród, gdzie przyjacielskim znakiem pożegnał Kartusza.
Gilbert szedł za Mirabeau, który kazał woźnicy wjechać do miasta i zatrzymać się przed kościołem. Na rogu pierwszej ulicy, wstrzymał powóz i wyciągnął bilet wizytowy:
— Teisch — rzekł do służącego — oddaj to młodzieńcowi, który nie jest mego zdania o panu de Mirabeau.
Potem z westchnieniem: